ZAPRASZA.net POLSKA ZAPRASZA KRAKÓW ZAPRASZA TV ZAPRASZA ART ZAPRASZA
Dodaj artykuł  

KIM JESTEŚMY ARTYKUŁY COVID-19 CIEKAWE LINKI 2002-2009 NASZ PATRONAT DZIŚ W KRAKOWIE DZIŚ W POLSCE

Inne artykuły

Eksperci Magdaleny Sroki 
28 grudzień 2015      Artur Łoboda
Chiny rozmieszczają CZOŁGI na ulicach, aby uniemożliwić obywatelom wycofywanie swoich pieniędzy z banków w obliczu załamującego się systemu finansowego 
27 lipiec 2022      JD Heyes
Błazny i Judasze 
6 czerwiec 2025      Autor: Zygmunt Jan Prusiński
Zygmunt Jan Prusiński SZUDROCZYĆ - część trzecia 
27 styczeń 2021      Zygmunt Jan Prusiński
Co dalej z nowelizacją ustawy o IPN? 
26 luty 2018     
Interia pilnuje "wolności słowa" tak oto:  
26 maj 2017      Alina
PiS na szkodę Polski 
20 czerwiec 2019      Artur Łoboda
Znany wirusolog ostrzega przed „załamaniem się naszego systemu opieki zdrowotnej” z powodu powikłań po szczepionkach przeciw COVID 
22 kwiecień 2022     
Medialna V kolumna. Ten wrzód trzeba przeciąć – natychmiast  
1 kwiecień 2017      Piotr Lewandowski
Czy Julia walczy z wiatrakami? 
18 luty 2010      tłumacz
Agonia dolara? 
15 październik 2009      Iwo Cyprian Pogonowski
Katastrofa SU-27 w czasie pokazów w Radomiu i katastrofa TU-144 na Le Bourget w roku 1973  
30 sierpień 2009      MG
Niemcy kiedyś rozpoznawali Żyda dziś rozpoznają ksenofoba czyli o niemieckich broszurkach szukających "dzieci z rodzin nacjonalistycznych” 
1 grudzień 2018      Piotr Stępień
"Koncepcja" Bartoszewski 
12 maj 2014      Artur Łoboda
Petycja 
19 styczeń 2011      Bogusław
Gwałt!
Wystąpienie Sary Cunial w Parlamencie włoskim 9 września 2021
 
13 wrzesień 2021     
Święte oburzenie - pod publikę 
11 grudzień 2009      Artur Łoboda
Laur niekompetencji czyli: jak to się robi w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego 
17 styczeń 2013      Artur Łoboda
Wnuki przeklną Nas za Naszą lekkomyślność 
4 październik 2020      Artur Łoboda
Pytanie 
25 czerwiec 2010      Goska

 
 

Elita pilnuje koryta, a lud czeka na cud

Pojęcie elity nie oznacza dziś ludzi broniących interesu „suwerena”, który elitę wybrał, lecz interesu samej elity.
Elita podzieliła się na korporacje z własnym etosem korporacyjnym i wybiera się sama.

Elita manipuluje ludem i oszukuje go, a lud się tego właśnie domaga. Zmienić się tego w rozsądnej perspektywie nie da.

O czym to jest?

Jednym z ważniejszych – przynajmniej teoretycznie - zadań każdej grupy trzymającej władzę jest poprawa relacji między elitą, a resztą społeczeństwa.
Próbuje się to robić przez modyfikację prawa, ale i metody socjologiczne czy psychologiczne.
Pytanie o możliwość zmian poprzez wpływ na ludzkie zachowania podejmowane jest przez wiele systemów pedagogiki i m.in. ze względu na koneksje ideologiczne prowadzi do kłopotliwych i trudnych rozważań światopoglądowych.
Wydaje się jednak, że zmiany w jakimś sensie „zasadnicze” poprzez samo tylko poprawiania praw też nie są możliwe, bo nie będą akceptowane ani przez „trzymająca władzę” elitę, ani przez podejrzliwy (i słusznie!) lud.
W tym sensie poniższy tekst widzieć można jako „uzasadnienie” dla jego tytułu.

Czy elita to elita?

Słowo ”elita” pochodzi z francuskiego i oznacza „wybrani”.
Wybrani przez kogoś „z zewnątrz”, spoza samej „elity”. Tym wyborcą był kiedyś tzw. suweren, posiadający jakąś władzę człowiek, potrzebujący elity do pomocy w realizacji swych celów. Dziś elita, to zwykle ludzie o większej inteligencji połączonej z wysokimi walorami etycznymi i do elit zaliczamy hurtem np., wszystkich sędziów, naukowców, artystów, literatów czy ogólnie mówiąc tzw. twórców (nie mylić z „tfu-rcami”).

Takie rozumienie elit okazało się jednak ułomne; sędziowie bywają skorumpowanymi draniami, naukowcy oszukują, a twórcy (np. literaci czy artyści) robią z nas durniów. Można też mówić o elitach, podobnie jak wyższe uczelnie, przymiotnikowych.
Byliby to ludzie dobrzy w swoim fachu niezależnie od ich walorów etycznych. Do tak rozumianej elity należałoby jednak zaliczyć dobrych złodziei (np. hakerów czy rosyjskich „worów w zakonie”) bo trudno ich postawić przed sądem, zbrodniarzy (np. niektóre formacje SS; zob. dywizja Tottenkopf), bo znakomicie się bili czy niektórych, tzw. dobrych adwokatów wykorzystujących prawo w sposób szkodzący społeczeństwu.
Te grupy „fachowców” połączonych mistrzostwem w swoim fachu i pragnieniem utrzymania „czystości szeregów” nazywa się nazywa się korporacjami.
Wydaje się, że ostatnio przez elitę zaczynamy rozumieć ludzi w stopniu większym niż szary obywatel bezkarnych.
Bezkarność tą zapewnia im zwykle jakaś grupa społeczna; korporacja zawodowa, partia polityczna czy inna grupa ludzi, która na ukaraniu takiego „eliciarza” coś straci; wpływy, forsę, opinię czy coś innego co uważa za ważne. Elita dzieli się w naturalny sposób na wspomniane wyżej korporacje złożone jednak nie ze wszystkich mistrzów w swoim rzemiośle, a tych tylko, którzy są od innych członków korporacji „równiejsi” i mogą liczyć na większą niż pozostali bezkarność.

Przeciętny człek uznaje zwykle za elitę takich właśnie ludzi.
Jednym z kryteriów zaliczania do elit jest tu umiejętność gadania/przemawiania do niego językiem używanym przez jakiś „autorytet”, który powiedział mu, że tak gadają ludzie uczeni (prawi, moralni, niezłomni, etc.) czyli członkowie elit właśnie.
I to dokładnie ten „autorytet” robi tak naprawdę za suwerena i wybiera elity. W tym sensie elity wybierają się same.
Widziany (przez siebie samego) jako suweren naród/lud robi tu za przygłupa, który nie kumając o co biega, uśmiecha się gdy śmieje się „autorytet” i wkurza gdy autorytet jest niezadowolony. Tak działa oferująca zbyt wiele dowolności (wolności?) w myśleniu demokracja.

Etos i władze korporacji Ważną cechą korporacji jest tworzący się stopniowo etos; system wartościowania zachowań, często obejmujący też specyficzny język i wyrażany w nim zbiór obowiązków członka korporacji. Dawniej zawierał on powiedzenie, że „szlachectwo zobowiązuje”, zastępowane dziś przez zdanie „cel uświęca środki”.
Ponieważ każda większa grupa ludzi musi jakoś rozstrzygać swoje konflikty, więc i elity/korporacje dorabiają się jakichś władz, w tym rozmaitych form tzw. władzy sądowniczej nazywanej tu władzą (komisją, izbą, itp.) dyscyplinarną.
Zadaniem tej władzy jest ocena czy członkowie korporacji przestrzegają przyjętych w niej zasad.

Tak więc korporacja to takie „państwo w państwie”.
Teoretycznie określające „etos” zasady, uwzględniają wszystkie „normalne” prawa społeczeństwa, w którym elity funkcjonują; każdy lekarz jest najpierw obywatelem, a dopiero potem lekarzem, sędzia/prawnik, budowlaniec, naukowiec czy urzędnik państwowy podobnie.

Taka jest teoria.
Jak to wygląda w praktyce wiedzą ci, którzy mieli z członkiem korporacji konflikt; z lekarzem, gdy przed sądem wypowiada Izba Lekarska czy sędzią, gdzie najpierw korporacja musi wyrazić zgodę na pozbawienie go immunitetu.
Dotyczy to również członków korporacji polityków, np. parlamentarzystów.
Tu zazwyczaj (są jednak wyjątki) nie ma miejsca na wartości etyczne czy jakąś np. prawdę, uczciwość czy sprawiedliwość; wartością nadrzędną jest ochrona interesu członków korporacji.
Pod hasłem dbania o dobro ludu, oczywiście.
Podział elity na korporacje takie podejście usprawiedliwia, bo łatwiej jest szaremu obywatelowi zaakceptować ważną społecznie rolę korporacji, np. naukowców, lekarzy czy sędziów, niż pojedynczego sędziego.
Członek korporacji może spokojnie wygrzewać się w blasku jej świetności wygenerowanej przez potrzebujący autorytetów lud, który wątpiących w ową świetność współziomków potrafi bardzo dotkliwie ukarać. Dobrym przykładem jest staruszka dorzucająca drewno na stos Husa (to stąd pochodzić ma powiedzenie o „świętej naiwności”).
Tyle o elitach.

Lud. Co to takiego?

W tym tekście przez „lud” rozumieć będziemy wszystkich obywateli nie należących do (podzielonej na broniące ich interesów korporacje) elity.
Tak więc zapijaczony menel jest równie dobrym reprezentantem ludu, co „niestowarzyszony” inteligent, np. znakomity programista czytający Dostojewskiego i słuchający Chopina.
To, co ich łączy, to fakt, iż nie widać siły społecznej zainteresowanej ich obroną gdy zdarzy im się podpaść jakiemuś ważniakowi.
Elita potrzebuje ludu głównie po to by było komu pracować na chleb i np. produkować coraz lepsze samochody. Lud potrzebuje elity by miał kto nim zarządzać, rozstrzygać konflikty czy wskazywać wzorce zachowań. Lud narzeka, że elita go oszukuje; więcej zarabia, wykorzystuje swe możliwości do unikania odpowiedzialności czy „ustawiania” swych krewnych i znajomych na lukratywnych posadach, że ludem pogardza i generalnie elity nie lubi głównie za to, że ma ona to, czego on (lud) nie posiada.
Tak nawiasem mam nieprzyjemne odczucie, że bardziej tych „eliciarzy” nie lubi za ich przewagę intelektualną/cwaniacką(?), niż finansową.
Pewnie dlatego, że przy odrobinie szczęścia nawet matoł może się dorobić, a żadne szczęście nie pomoże mu przeistoczyć się w faceta/facetkę inteligentnego. Elita też za ludem nie przepada. Ta bardziej wyrafinowana, „intelektualna”, jej część nie trawi prymitywnego w jej pojęciu sposobu myślenia, pojmowania świata, systemu wartości i opartych na nich zachowań ludu („ryba zamiast wędki”, „jak Kali ukraść to dobrze, jak ukraść Kalemu to źle”, itp.).
Ludzie ci wymagają od ludu bycia podobnymi do nich, „zapominając” różnice w dostępie do wiedzy (na chleb lud pracować musi dłużej i nie ma czasu na „poszerzanie horyzontów”), wychowania („wydolność wychowawcza” rodziny rośnie z jej zamożnością), środowisku i podobnych duperelach.
Ci bardziej „praktyczni” członkowie elit również nie lubią ludu; m.in. – choć nie tylko - dlatego, że sami się zeń często wywodzą i jak wszyscy nuworysze chętnie by o tym zapomnieli (I słusznie, bo niby po jaką cholerę byle gnój ma ich pytać skąd wzięli forsę na „wkupienie” się do elity).
Jak się elita z ludem układa czyli skąd ten tytuł.
Ja nie znam żadnego przykładu społeczeństwa gdzie elity zgodnie koegzystują z ludem. Obie strony czują się pokrzywdzone, lud ma odczucie, że elita żyje „na jego koszt”, a elita widzi lud jako masę prymitywów czyhających na zagarnięcie jej dóbr.
I, podobnie jak każdy normalny, przekonany o swej wartości, człowiek, elita bronić będzie tego - co słusznie, w jej pojęciu – posiada. Jeśli nazwiemy to „ludowo” korytem, to mamy pierwszą część tytułu tego tekstu; elita broni koryta.

Lud próbował już wielokrotnie poprawiać swoje położenie poprzez zmianę elit na „swoje” rewolucjami.
Prowadziło to do powstania jeszcze gorszych elit „ludowych” (np. Francuska – zob. Wandea, Październikowa – liczby ofiar nikt oszacować nawet dobrze nie potrafi czy powstanie i rozwój naszej PRL – zob. działalność i skład np. UB i SB).

Było i tak, że zmiany poprawiając znacząco dolę ludu prowadziły go jednak w raczej niebezpieczne sytuacje (zob. np. faszyzm we Włoszech czy nazizm w Niemczech).

Zasadnicza różnica między elitą, a ludem pojawia się w sytuacjach krytycznych; tu elita kombinuje jakby tu wodza/rząd/partię wymienić na inny, sprawniejszy, egzemplarz, a lud trwa w swych przekonaniach i dalej wodzowi/rządowi/partii ufa.
Jeśli trzeba to walczy.
I czeka. W sytuacjach beznadziejnych czeka na cud (np. na to, że elita w imię „solidarności” czy „sprawiedliwości” społecznej, dla dobra ludu zaniedba swoje interesy). Dla większości ludzi życie bez nadziei, wiary w możliwość poprawy swej sytuacji życiowej, traci sens.
Oczekują oni, iż poprawią ich sytuację za nich, jacyś wyjątkowo uczciwi i prawi, ludzie elity. Nigdy, nigdzie i nikomu nie udało się znaleźć wystarczającej liczby takich uczciwych, a równocześnie inteligentnych i sprawnych, wspanialców; sprawiedliwych sędziów, rzetelnych naukowców, przedkładających dobro pacjenta nad forsę lekarzy czy empatycznych lecz przestrzegających prawa urzędników państwowych.
Lud jednak wierzy, że akurat jego aktualnym wybrańcom ten numer się uda.

Smutna konkluzja.

Używany w tym tekście podział członków społeczeństwa na elity i lud nie jest ani idealny ani powszechnie akceptowany.
Uznanie za elitę osób, mających tzw. plecy budzić może opór (odrazę?) ludzi wrażliwych, którzy widzą elitę jako emanację społecznego dobra; mądrości, moralności, empatii itp.. Lud w takie szczegóły jednak nie wchodzi; hierarchię widzi jako kolejność dziobania. Jeśli osobnik A może dziobać osobnika B, a ten ostatni nie może się odwzajemnić, to A jest ważniejszy/lepszy niż B.
Tę kolejność dziobania akceptujemy na zasadzie, przekazywanej przez kształtujące nas środowisko tradycji nie badając czy ma to sens czy nie (np. dlatego, że dawniej „człowiek honoru” przyłapany na szwindlu strzelał sobie w łeb, a dziś kombinuje jakby tu „uwalić” faceta, co szwindel ujawnił).
Co więcej przenosimy naszą kolejność dziobania z jednej dziedziny na inne, uznając np. że znakomity naukowiec, powiedzmy noblista, w dziedzinie ekonomii ma również wysokie kwalifikacje etyczne.
Jest to chyba najpowszechniejszy i najbardziej szkodliwy stereotyp (pop?)kulturowy.

Jeden z moich znajomych mawiał, że „Kanalizacja jest dobra, gdy woda płynie do góry a gówno na dół, zła gdy jest odwrotnie i fatalna, gdy woda miesza się z gównem”.
To mieszanie wody z gównem uprawiają ochoczo zarówno elity manipulując informacją, językiem jej przekazywania (emocje, zadęcie, „dopinanie się” z miną eksperta do idei, których nie rozumieją itp.), jak i lud domagający się rozwiązań prostych, „zrozumiałych”, a nade wszystko „dobrych i sprawiedliwych”. Pytającego o szczegóły tego jak to „dobro i sprawiedliwość” rozumieć lud uznaje za swego wroga i wyznacza mu rolę Sokratesa w sądzie skorupkowym.
On też za dużo pytał i wprawiał rozmówców w zakłopotanie. Nie widać, niestety, żadnej możliwości zmiany tej sytuacji, bo większość ludu ma większe zaufanie do sprawności elity (w sensie możliwości wygenerowania pomysłów na zmianę) niż do współplemieńców i oczekuje, że to ona wyłoni z siebie ludzi mądrych i sprawiedliwych, którzy dolę ludu poprawią.
W tej sytuacji każda próba zastąpienia choćby części tych potencjalnych „świętych sprawiedliwych” reprezentantów elit, np. przez komputer czy jasno napisane, możliwe do skontrolowania przez szarego obywatela, prawo traktowana jest podejrzliwie i widziana jako kolejna próba zawłaszczenia kawałka demokracji.

Ten spektakl, gdzie elity robią za aktorów, a lud za klakierów trwa od zawsze.
Być może zmieni go malejące gwałtownie zapotrzebowanie na pracowników wielu zawodów (np. amerykańscy kierowcy ciężarówek już dziś czują się zagrożeni przez pojazdy autonomiczne) i powiększanie się tłumu ludzi nikomu niepotrzebnych, ale jest to (na szczęście) perspektywa wielu lat i ja już tego nie obejrzę.
28 maj 2021

Waldemar Korczyński 

  

Komentarze

  

Archiwum

"Polski" - z nazwy rząd - dba o obce interesy. Ostateczne pozbycie się polskich banków
kwiecień 20, 2006
Halina Kochalska
Komputerowe sprawdzanie wyników wyborów - tylko pilotażowo
sierpień 3, 2002
PAP
Kłamstwo sto razy sprzedawane
Ogłoszono nazwiska laureatów Medalu św. Brata Alberta za rok 2003
styczeń 7, 2004
Wybiórcza
Polski Front Narodowy
czerwiec 17, 2005
Który to chodzi do synagogi?
październik 15, 2005
Artur Łoboda
Bezdomni przeciwko integracji
maj 6, 2003
http://www.dziennik.krakow.pl/
Kiedy hołota dorwie się do władzy
luty 13, 2004
Jacek Konikowski
Byt Polski zagrożony zgodą na „Tarczę”?
lipiec 11, 2008
Iwo Cyprian Pogonowski
Polityka skarbowa USA wobec kryzysu
wrzesień 21, 2008
Iwo Cyprian Pogonowski
"Monologi cywilizacji" na wyspie Rodos, 3- 6 września 2003
wrzesień 26, 2003
Marek Głogoczowski
List otwarty do Jerzego Urbana
luty 6, 2006
Izaak Mosze Goldberg
Rada Powiernicza
grudzień 29, 2008
interia.pl/Życie Warszawy
Petersburg stolicą Obwodu Leningradzkiego
grudzień 20, 2005
Mirosław Naleziński, Gdynia
Agentura wygrała 28 lat
lipiec 12, 2008
przeslala Elzbieta Gawlas Toronto
Towarzysz Petent
luty 18, 2008
Marek Jastrząb
"Sierpień 80": rząd nie konsultował reform
grudzień 3, 2002
PAP
Nicea to pomyłka
luty 4, 2004
PAP
Szykany, prześladowania, znęcania, intrygi, kłamstwa, poniżanie,...
luty 17, 2006
Stefan B. Wiacek
Polska ma, więc płaci
październik 13, 2007
Mirosław Naleziński, Gdynia
 


Kontakt

Fundacja Promocji Kultury
Copyright © 2002 - 2025 Polskie Niezależne Media