Zacznę od stwierdzenia że: połowa inteligenta to cały kretyn.
A teraz cytat:
"Z symulacji, którą stworzył zespół polskich naukowców pod kierownictwem fizyka Franciszka Rakowskiego, wynika, że szczyt pandemii nastąpi prawdopodobnie w lecie - w lipcu. Liczba chorych na COVID-19 sięgnie ok. miliona osób.
Symulacje polskich badaczy opierają się na wynikach badań przeprowadzonych 10 lat temu. Wtedy to zespół pod kierownictwem doktora fizyki z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego, Franciszka Rakowskiego, opracował - dokładnie - model "opisujący rozprzestrzenianie się dowolnej choroby przenoszonej drogą kropelkową".
W dobie koronawirusa zastąpiono parametry typowe dla grypy parametrami charakterystycznymi dla COVID-19 i tym sposobem otrzymano możliwy scenariusz rozwoju SARS-CoV-2 w kraju.
"Gdyby nie lockdown, szczyt epidemii przypadłby na kwiecień. Mielibyśmy ponad dziewięć milionów zainfekowanych osób" - podkreśla Rakowski.
Z jego symulacji wynika, że apogeum epidemii w Polsce przypadnie najprawdopodobniej w wakacje - w lipcu. "Liczba chorych na COVID-19 sięgnie ok. miliona osób - przy założeniu stale obowiązujących radykalnych ograniczeń. Nie wiadomo jednak, ile z zainfekowanych osób będzie wykazywać jakiekolwiek objawy" - czytamy.
Ekspert podkreśla, że poszczególne wartości zależą w ogromnym stopniu od efektów obostrzeń, które, jak zapowiedział rząd, będą w czasie najbliższych tygodni "luzowane" etapami.
"Model, którego współtwórcą jest Rakowski, należy do tej samej klasy, co słynny model Neila Fergusona z Imperial College London - ten, którego wyniki premier rządu Wielkiej Brytanii Boris Johnson wziął sobie tak bardzo do serca, że zmienił narodową strategię wobec koronawirusa. To tzw. model agentowy, który jest najbardziej intuicyjnym przełożeniem realnego świata na świat wirtualny" - czytamy na łamach serwisu "Polityki".
Czytaj więcej na https://fakty.interia.pl/raporty/raport-koronawirus-chiny/polska/news-koronawirus-w-polsce-symulacja-przewiduje-szczyt-epidemii-w-,nId,4458399#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox"
Koniec cytatu.
Od kilku miesięcy karmieni jesteśmy niedomówieniami i kompletnymi bredniami, a powyższy cytat to jeden z jego przykładów.
I dlatego zadam retoryczne pytania:
1. Skąd autorzy tych "symulacji" wiedzą, że covid-19 rozprzestrzenia się drogą kropelkową - jeżeli pisowski nieRząd tego do tej pory tego nie potwierdził, a jedynie domyśla się?
2. Jakie to wedle owych "naukowców" są parametry charakterystyczne dla COVID-19?
3. Jaki algorytm dał im prawo twierdzić, że "gdyby nie lockdown, szczyt epidemii przypadłby na kwiecień. Mielibyśmy ponad dziewięć milionów zainfekowanych osób"? Przecież w Szwecji nie zrobili zupełnie nic i nie ma tylu zakażonych!
4. Co dla tych ekspertów oznacza określenie "zakażony"?, czy to osoba chorująca - czy każdy "nosiciel" tego wirusa?
Bo z pewnością "nosicieli" tego wirusa mamy dziś kilkanaście razy więcej - niż podaje "ministerstwo prawdy".
Co to w ogóle oznacza "szczyt epidemii"? Czy chodzi o maksymalną liczbę chorych - przed zmniejszaniem ilości chorych?
Czy chodzi o maksymalną liczbę zgonów - po czym liczba zmarłych będzie się zmniejszać? I jak to będzie liczone - skoro stosowane testy w ogóle nie są wiarygodne.
Po co takie brednie się propaguje?
Chodzi o wywołanie strachu - bo tą drogą łatwiej rządzić.
Gdyby covid-19 był infekcją wirusową - rozprzestrzenianą drogą kropelkową - to jest więcej niż pewne, że w połowie lipca będzie dogorywać.
Ale ja się obawiam, że to trucizna "uruchamiana" przez czynniki zewnętrzne".
W takiej sytuacji rzekoma "epidemia" będzie trwać tak długo - jak wojna światowa, a więc póki agresorzy nie osiągną zamierzonego celu -bądź nie zostaną pokonani.
Za trzy miesiące będziemy mieli okazję sprawdzić prawidłowość moich przewidywań.
|