ZAPRASZA.net POLSKA ZAPRASZA KRAKÓW ZAPRASZA TV ZAPRASZA ART ZAPRASZA
Dodaj artykuł  

KIM JESTEŚMY ARTYKUŁY COVID-19 CIEKAWE LINKI 2002-2009 NASZ PATRONAT DZIŚ W KRAKOWIE DZIŚ W POLSCE

Inne artykuły

Jako pedofil bardziej oryginalny niż jako oszust... 
3 październik 2009      tłumacz
Profesor Iwo Cyprian Pogonowski 
5 maj 2009      tłumacz
Niech się wszystko przyśni co nie było 
23 czerwiec 2020      Zygmunt Jan Prusiński
Konstytucja Kwaśniewskiego - akt haniebny 
22 grudzień 2015      Artur Łoboda
Pierwsze ofiary "kowida" 
6 październik 2021     
Dlaczego trzeba zastąpić PiS? 
23 czerwiec 2016      Artur Łoboda
Masoneria i kryzys 
1 czerwiec 2010      Goska
Nigdy nie wiadomo - kiedy głupi żartuje 
5 maj 2016      Artur Łoboda
In vitro 
29 wrzesień 2021      Artur Łoboda
Targowica wystąpiła pod znakiem krzyża.... Kaczyński również. 
11 listopad 2009      Artur Łoboda
Dlaczego Tusk nie zgodzi się na debatę z Gowinem? 
28 lipiec 2013      Artur Łoboda
50 rocznica encykliki Papieża Pawła VI – Humanae vitae 
24 lipiec 2018      Paweł Ziółkowski
Donald Tusk przyjmie ludobójców z otwartymi ramionami 
10 styczeń 2025     
Pion Śledczy IPN ma obowiązek ścigać przestępcze działania funkcjonariuszy komunistycznych 
9 wrzesień 2017      Alina
Kolejne antypolskie plugastwo 
12 marzec 2015      Artur Łoboda
Kiedy ciota gubi gacie 
23 czerwiec 2015      Artur Łoboda
Aforyzmy 17 Zygmunt Jan Prusiński  
10 wrzesień 2022      Zygmunt Jan Prusiński
Komitet poparcia Bronisława Komorowskiego 
6 marzec 2011      zaprasza.net
Zimowa miłość i Zimowa miłość 2 
17 wrzesień 2024      Autor: Zygmunt Jan Prusiński
Do foliarzy - budujcie ziemianki 
25 maj 2022      Artur Łoboda

 
 

Krzyż jako symbol śmierci komunizmu

Krzyż jako symbol śmierci komunizmu

Komentując zbliżającą się 5 rocznicę śmierci Jana Pawła II, włoski „liberalny” filozof Marcello Pera w wywiadzie zatytułowanym „Liberalizm wyrósł z chrześcijaństwa”, udzielonym tygodnikowi „Wprost” nr. 14/15, stwierdził jednoznacznie: „Jana Pawła II działania polityczne na rzecz upadku systemu komunistycznego prowadzone były w sposób przejęty od wielkich papieży, którzy przed wiekami walczyli z barbarzyństwem w Europie. Przeciwko komunizmowi papież wznosił krzyż.” A zatem krzyż, tak jak to było w okresie wypraw krzyżowych oraz krzyżackich rozbojów, należy traktować jako symbol zniszczenia „nie uznających boga Izraela” ustrojów, w szczególności XX-wiecznego komunizmu.

Ponieważ zaś „komuna” to dokładnie po polsku „wspólnota”, więc krzyż jest jednocześnie symbolem zwycięstwa „chrześcijańskiego egoizmu”, zwanego „indywidualizmem”, względnie „wolnością” czyli „liberalizmem”, jak to zauważył cytowany powyżej Marcello Pera (dosł. „Gruszka”). Wcześniej podobne poglądy formułował mój kolega ze studiów fizyki na UJ, Mirosław Dzielski, założyciel w 1988 krakowskiego „Towarzystwa gospodarczego” w którego ideologicznych oparach wyrosła Unia Polityki Realnej i istniejący do dzisiaj tygodnik „Najwyższy Czas” z JKM i St. Michalkiewiczem na czele. Jak ironizował podówczas minister Jerzy Urban, językowy nowotwór Dzielskiego „chrześcijański liberalizm”, to nic innego jak potwór myślowy typu „koto-mysz”. W związku z 5 rocznicą odejścia entuzjasty „chrześcijańskiego gospodarczego indywidualizmu”, Sługi Bożego Jana Pawła II, przytaczam poniżej garść refleksji, zrobionych w kwietniu 2005 roku, na temat historycznego znaczenia jego najdłuższego w dziejach Kościoła pontyfikatu.

MG, 2.04.2010


NIE LĘKAJCIE SIĘ MAMONA?

Podsumowanie „Rewersu” pontyfikatu JP II

(kwiecień 2005)

dr Marek Głogoczowski

Od śmierci Jana Pawła II upłynął już ponad tydzień, ale Polskie Radio i Telewizja nie ustaje w przypominaniu czynów Zmarłego. Masowe zaś msze-wiece, których fragmenty widziałem osobiście i w Warszawie i w Zakopanem, jeszcze raz potwierdziły, że kult Papieża był i jest i spontaniczny i wszechnarodowy. Wyjątkiem tutaj był znany mi od niedawna polski komunista pochodzenia greckiego, który bezpośrednio po II Wojnie Światowej uciekł przed Amerykanami z własnego kraju i od tego czasu mieszka w Warszawie. W czasie, gdy na placu Zwycięstwa dziesiątki tysięcy Polaków celebrowało mszę za duszę Zmarłego, on, w małym gronie towarzyszy w wieku średnio lat 70, stwierdził, że Polacy to barany. Zgodnie zresztą, jak się od razu zastrzegł, z ortodoksją chrześcijańską, według której ludzie się dzielą na pasterzy oraz na prowadzone przez nich stado baranów.

Najlepszego zaś podsumowania ekonomicznego aspektu ćwierćwiecza pontyfikatu Jana Pawła II, a zarazem i przyczyn, dla których „polskie barany” tak bardzo uwielbiają swego Pasterza Nowego Tysiąclecia, dokonał redaktor Janusz Majcherek w artykule „Awers i rewers” opublikowanym w numerze 15/2005 krakowskiego „Tygodnika Powszechnego”. Majcherek w nim zauważa, że „Dla znawców czy choćby tylko pilnych odbiorców papieskiego nauczania, przesyconego obroną praw i wolności człowieka, nie może być zaskoczeniem afirmacja wolności i praw ekonomicznych. … W „Solicitudo rei socialis” stanął w obronie prawa własności. … Z papieskiego nauczania wynika, że (krytykując liberalizm w czasie ostatniej pielgrzymki do Polski) miał na myśli gospodarczy leseferyzm, darwinizm ekonomiczny, permisywizm, a nie swobodną przedsiębiorczość, uczciwą konkurencję, wolnorynkową wymianę, czy liberalizację światowego handlu.”

Jak podkreśla Majcherek, Papież firmował swym autorytetem popierające rozwój własności prywatnej reformy ekonomiczne w naszym kraju, wyraźnie rezygnując, z dokonywanych jeszcze za pontifikatów Jana XXIII i Pawła VI, prób szukania przez Watykan „III drogi” między kapitalizmem a socjalizmem. Patrząc z perspektywy osiągnięć społeczno-ekonomicznych ostatniego ćwierćwiecza, możemy nieco poetycznie powiedzieć, że tak jak przed wiekami, kiedy to król Kazimierz Wielki „zastał Polskę drewnianą, a zostawił ją murowaną”, tak Jan Paweł II „zastał Europę Środkowo-Wschodnią uspołecznioną, a zostawił ją sprywatyzowaną”.

Te kolejne historyczne, wielkie przemiany nie obyły się bez obcej pomocy. Odnośnie króla Kazimierza, jeden z moich znajomych w Krakowie, do zdania o „Polsce murowanej” dorzuca, że „zrobił to on przy pomocy pieniędzy pożyczonych od Żydów, których w tym celu do Polski sprowadził”. Podobnie było i w przypadku niedawnych przemian, które też zostały bardzo skutecznie wsparte ekspertyzą naukową ściągniętych zza granicy żydowskich specjalistów. By wymienić tu tylko Jeffrey Sachsa pracującego na zlecenie założonej przez bogatego węgierskiego Żyda Fundacji Batorego-Sorosa. Tej ponadnarodowej Fundacji organem prasowym stało się, obok „Gazety Wyborczej”, katolickie pismo społeczne „Tygodnik Powszechny”, z którym kardynał Karol Wojtyła był związany przez całe dziesięciolecia.

Wymienione powyżej żydo-chrześcijańskie pisma, konkurując uczciwie w przekazie idei z liberalnymi tygodnikami, takimi jak „Wprost” czy „Polityka”, wyspecjalizowały się w odwracaniu uwagi „polskich baranów” od faktu, że zarówno „wolny rynek” (z niemieckiego Frei Markt spolszczone na frymark i pochodne od niego frymarczenie) jak i słowa takie jak prywatyzacja i prywata, bardzo źle się kojarzyły wcześniejszym pokoleniom Polaków. Co więcej, to już w XVI wieku Anglik Thomas Morus napisał książkę o szczęśliwej wyspie Utopii, na której zostało wyeliminowane zło w postaci własności prywatnej. Patrząc z tej minionej kulturowej perspektywy, bardzo wiele zła w naszym kraju powinno się dziać w czasie pontyfikatu Jana Pawła II. Mówiąc po raz wtóry nieco poetycznie, ostatni pontyfikat był odwrotnością działalności w Izraelu Jezusa z Nazaretu. Ten prorok, próbując zrealizować w swym kraju Utopię, wypędził biczem z jerozolimskiej świątyni rezydujących tam kupców oraz bankierów. Jan Paweł II na odwrót, tych wypędzonych Żydów-przedsiębiorców z powrotem do Świątyni, jaką jest Rzeczpospolita, zaprosił. I właśnie za te gesty pojednania Międzynarodowe Żydostwo tak bardzo o zdrowie i długowieczność Papieża dbało. I to ono oczywiście dbało by tego Super Pasterza jak najczęściej pokazywać coraz to nowym Stadom Zachwyconych Baranów. Którą to próżność nasz pontyfikat najwyraźniej lubił, zgodnie z cierpką uwagą wzmiankowanego powyżej Jezusa, iż „lubią oni pozdrowienia na rynku i pierwsze miejsca przy stołach”.

„Sollicitudo rei socialis et mamonae”?

Nie wszystkim udało się żyć tak długo i owocnie jak JPII. Jego poprzednik, Jan Paweł I, cieszył się swym pontyfikatem tylko dni 35, po czym nagle „z niczego” umarł. Inny znajomy Papieża, polski socjolog i socjalista jeszcze przedwojenny, profesor Jan Strzelecki, którego Międzynarodowy Memoriał W Narciarstwie Wysokogórskim organizuję już od lat kilkunastu, zginął w 1988 roku zamordowany bestialsko przez dwóch opryszków na Wisłostradzie w Warszawie. Dopiero rok temu dowiedziałem się od wdowy po nim, Jadwigi, że jej mąż, który był jednym z głównych doradców mającej objąć wkrótce władzę „Solidarności”, na krótko przed swą śmiercią wrócił ze stypendium w Szwecji i chciał pisać książkę o szwedzkim modelu socjalizmu. Jak twierdzi pani Jadwiga, bardzo mu to odradzały podówczas polskie służby, przygotowujące zmianę ustroju. Rosły wzrostem Strzelecki został zamordowany w kilkanaście minut po tym, jak wyjechał „maluchem” (fiatem 125p) z przyjęcia u swego znajomego, ambasadora Niemiec w Polsce.

Podobnie wyglądały przypadki i innych, wpływowych podówczas jeszcze entuzjastów „III drogi”, o której istnieniu przypomniał Janusz Majcherek. Mniej więcej w tym samym czasie co w Warszawie Jan Strzelecki, w Niemczech został zamordowany, przez „lewackiego terrorystę”, prezes Deutsche Bank, który według opinii Fundacji Schillera nie chciał się zgodzić na wprowadzenie, likwidującego lokalną narodową wytwórczość, planu „reform” Sachsa-Balcerowicza i to nie tylko w Polsce ale i w Jugosławii.

Nic zatem dziwnego, że po takim „przeczyszczeniu terenu”, w centralnym miejscu polskiej stolicy, przy alei Jana Pawła II w Warszawie, gęsto rozgościły się sprowadzone do naszego kraju banki oraz korporacje do tego stopnia obce, że z trudem udaje się na tej Alei Przyszłości wypatrzyć jakiś neon w języku polskim. I gdy widziałem, jak w czwartek wieczór 7 kwietnia młodzi ludzie w zapalili czerwono-pomarańczowe świece wzdłuż całej tej alei, to dla mnie stało się ewidentne, że je zapalają, sami tego nie zauważając, na progach nowoczesnych „świątyń”, jakimi stały się bezduszne banki i związane z nimi „życiodajne”, ponadnarodowe korporacje.

Nie wszystkim się podobają przemiany, jakie zaszły na świecie po elekcji Karola Wojtyły na Papieża. Od znajomej, bardzo aktywnej katoliczki z Gdańska słyszałem, z nutką sympatii dla obcej gazety, że ponoć niemiecki „Der Spiegel” napisał, że w trakcie pontyfikatu nastąpił wyraźny upadek moralności w naszym kraju. Czytałem też dłuższy naukowy artykuł, wydalonego z Polski w 1968 roku profesora socjologii Zygmunta Baumana, który twierdzi, że świat się podzielił w niedemokratycznym stosunku 20:80, przy czym te pierwsze 20 procent zaczęło opływać w zupełnie zbędne i przysparzające chorób luksusy, zaś pozostałe 80 procent znalazło się w biedzie, jakiej jej przodkowie jeszcze nie znali.

Zarówno ten zbędny – ale „dający (Chińczykom) pracę” – luksus życia nad-bogatych, chociażby w Polsce, jak i ta „nowa bieda” zwykłej ludności republik byłego ZSRR, a ostatnio i Iraku, niczego dobrego nie wróżą na przyszłość. Za „komuny” kilkanaście tysięcy Polaków pracowało w Iraku, nieźle tam zarabiając, budując tam autostrady i szpitale, teraz kilka tysięcy naszych żołnierzy tam pilnuje sztucznie upodlonego przez USA kraju, „zarabiając” jednocześnie na nienawiść Arabów do Polaków i do Polski. Kiedyś rząd PRL był w stanie stwarzać dla młodych ludzi i 300 tysięcy nowych miejsc pracy rocznie, obecne rządy RP trzysta tysięcy miejsc pracy to potrafią w Polsce rocznie zlikwidować. Przy czym „Gazeta Wyborcza” otwarcie proponuje młodym ludziom, zwłaszcza tym z dyplomami, by przyszłość sobie organizowali poza granicami ojczystej ziemi.

Nowa ewangelizacja i jej „trąd duchowy”

I to są, jak najbardziej praktyczne skutki „nowej ewangelizacji”, zaś obecnego upadku kulturalnego nie przesłoni nam niebywała ilość zgromadzonych w Polsce za pontyfikatu lśniących samochodów. To spełnienie „solidarnościowych” marzeń Polaków jest zresztą plagą samą w sobie, której to plagi skutki wkrótce zobaczymy na ulicach, w postaci roztycia się – na wzór amerykański – samo-zmuszającego się do ciągłego siedzenia narodu.

Najgorszą jednak rzeczą jest najzwyklejszy „trąd duchowy” który obecnie przenika nie tylko nasz kraj, ale i kraje ościenne, zwłaszcza Ukrainę, której najnowszy prezydent ten nabyty trąd ma wręcz wypisany na twarzy. Jest to choroba bardzo podobna w swych objawach do choroby umysłowej sekty faryzeuszy, którą próbował – bezskutecznie – zwalczać przed dwoma tysiącami lat w Izraelu prorok Jezus. Otóż blisko dwadzieścia lat temu zwiedzałem enklawę trędowatych w miejscowości Puri, w stanie Orissa w Indiach, które to leprozorium prowadzone było przez polskiego księdza. Tam dowiedziałem się, że bakterie trądu zżerają wypustki neuronów, dendryty i aksony, początkowo tylko te, dochodzące do dalej położonych od mózgu części ciała, jak na przykład palców. Pozbawione pobudzania neuronalnego części ciała zaczynają gnić i odpadać, pozostawiając po sobie z czasem gojące się rany. W bardzo podobny sposób po prostu „gniją”, pozbawione przez ustrój liberalny pobudzeń do aktywności, zmarginalizowane części społeczeństwa, które możemy oglądać zwłaszcza w okolicach polskich „gnijących” dworców kolejowych. Też śmierdzą i dość szybko umierają wskutek bezruchu.

Na kolejnym etapie rozwoju choroby bakterie trądu zaczynają atakować połączenia neuronalne już w samym mózgu, powodując najrozmaitsze zaburzenia psychiczne, a zwłaszcza rozmaite halucynacje u osób, które tracą zdolność do kojarzenia najprostszych faktów. I to jest właśnie ten trąd duchowy, który za czasów pontyfikatu Jana Pawła II objął prawie wszystkie kraje Europy Środkowej oraz Wschodniej. Zablokowanie przekazu informacji między poszczególnymi ośrodkami mózgu otrzymuje się w dzisiejszych czasach poprzez terror tak zwanej „poprawności politycznej”, kiedy każdy boi się pomyśleć, nie mówiąc już o wysłowieniu i przekazaniu innym, swych opinii na temat obecnych elit cywilizacyjnych, które „Odnawiają oblicze ziemi. Tej ziemi.” (By użyć słów Papieża, cytowanych w zamieszczonej przez „Tygodnik Powszechny” klepsydrze, podpisanej przez kandydującego na prezydenta Polski prezydenta Warszawy, Lecha Kaczyńskiego.)

Patrząc nieco tylko odważniej, bez żadnej przesady możemy powiedzieć, że te wszystkie kolejne, „różowe”, „pomarańczowe”, „tulipanowe” oraz inne „rewolucje” w naszej części świata to są po prostu „rewolucje trędowatych”, którzy mają halucynacje, że robią coś wzniosłego, gdy tym czasem, w rzeczywistości zwykłej, li tylko przyspieszają brutalną kolonizację swych krajów przez Międzynarodowe Żydostwo (jakby to Karol Marks określił). Te elity, które dzisiejszym wolnym światem rządzą i które tłumnie niedawno zjechały się do Rzymu na pogrzeb „ojca świata”, są w ukryciu, by użyć celnej przenośni wzmiankowanego wcześniej Jezusa Nazarejskiego, „jak groby pobielane, na zewnątrz ludziom wydają się piękne, a wewnątrz są pełne kości umarłych i wszelkiego plugastwa”.

Już ponad 20 lat temu, pod koniec 1981 roku, miałem możność przeczytać encyklikę „Laborem exercens”. Wtedy poczułem się, jakby mi ktoś od tyłu wepchnął nóż w plecy. Próbowałem nawet o tym napisać w paryskiej „Kulturze”, ale opinia recenzentów (profesorów Leszka Kołakowskiego z Oksfordu i Józefa M. Bocheńskiego z Fryburga) była zbyt trwożliwa, aby Giedroyć odważył się ten „antypapieski” tekst opublikować. O czymż to nasz Papież, skądinąd bliski znajomy przyjaciół mych rodziców, w tej encyklice napisał? O obowiązku zdominowania świata przez pracę, co najlepiej dzisiaj widać w Warszawie, właśnie przy Alei JP II, w postaci monstrualnych banków, „których duch zstąpił i odnowił oblicze ziemi.”? To już studiując w USA, przed ponad trzydziestu laty dostrzegłem, że końcowym wynikiem „humanizującej świat” pracy człowieka jest po prostu gigantyczna kupa śmiecia. I właśnie tę „kupę bogactwa” nasz pontyfikat bardzo do Polski przybliżył. Jeszcze piętnaście lat temu było to niespotykane, by symbolizujące dobrobyt, białe plastykowe woreczki po zakupach wiatr rozrzucał po podwórkach i niewiarygodnie wręcz dzisiaj zaśmieconych ulicach, zawieszając je coraz częściej na drzewach w polskich lasach. Jeśli do tych białych woreczków przypadkowo dołączają się woreczki żółte, po zakupach w „Albercie” czy „Biedronce”, to po lasach spontanicznie wywieszają się flagi wychwalające DUCHA papiestwa.

Na zakończenie pozwolę sobie dodać, że ten, zmaterializowany w postaci coraz większych zwałów śmiecia, „trąd duchowy” promieniujący z Watykanu nie powstał bynajmniej na drodze przypadku. Mam u siebie w domu książkę „Dzieje biblijne” z 1912 roku napisaną prze ks. Wilhelma Michalskiego, posiadającą „imprimatur” kościelnej cenzury. W tej książce ks. Michalski pisze „Otóż według Józefa Flawiusza, w ten sposób miał opisać Maneto (kapłan egipski, żyjący w V wieku pne) historyę wyjścia Żydów z Egiptu. Mianowicie Faraon Amenofis, pokonawszy Hiksosów, zamknął 80 .000 trędowatych w obozie Awaris w delcie Nilowej. Tam zorganizowali się, trędowaci, t.j. Hiksosi, pod naczelnictwem kapłana Mojżesza. Ufortyfikowali miasto, które jednak Egipcjanie zdobyli i wtenczas to pozwolono trędowatym wywędrować z ziemi egipskiej.”

Mający halucynacje (rozmawiał z „Bogiem”) trędowaty kapłan Mojżesz pod górą Synaj otrzymał od „Boga” Kamienne Tablice z Prawem. Po podstępnym zabiciu, wraz ze swym elitarnym klanem Lewitów, trzech tysięcy swych „braci i synów” jako ofiarę założycielską Izraela, trędowaci Żydzi (vel Hiksosi) pod dowództwem Mojżesza ruszyli zwycięsko na podbój Ziemi Obiecanej. I ta biblijna historia zdaje się powtarzać obecnie, w skali całego Globu. Dnia 11 września 2001, Nowi Lewici w USA podstępem zabili w wieżach WTC, walących się „z szybkością wolno spadającego kamienia”, blisko trzy tysiące Czcicieli Złotego Cielca, którzy wskutek swej nadgorliwości przyszli przed czasem do pracy. Po złożeniu tej „ofiary założycielskiej” Światowego Izraela, post-modernistyczne Civitas Dei – czyli „miasto trędowatych” – ruszyło już na podbój całej Planety. Bo właśnie „panowanie nad ziemią i nad wszystkim, co się na niej porusza” to jest przecież wskazany w „Laborem exercens” cel Ewangelizacji.

Post Scriptum. Powyzszy tekst redaktor Stanisła Michalkiewicz skomentował w następujący sposób:

"Szanowny Panie Doktorze!
Sam cymes! Komunizm jako "wspólnota". Chyba dupy z batem. I Pan między żałobnikami nieutulonymi w żalu? Gratuluję!
Stanisław Michalkiewicz


2 kwiecień 2010

Marek Głogoczowski 

  

Komentarze

  

Archiwum

Wywiad z H.W. Rosenthalem z 1976 r. opublikowany przez C.H. Weismana w 1992r.
kwiecień 29, 2006
Tlum: ( Leszkowski ,2006)
Mylące Mity o Unii Europejskiej
czerwiec 7, 2005
Iwo Cyprian Pogonowski
"Ejszyszki"
maj 28, 2003
prof. Iwo Cyprian Pogonowski
Geopolityczna siła Iranu
maj 5, 2008
Iwo Cyprian Pogonowski
Pieniądz Drożeje na Świecie
październik 14, 2005
Iwo Cyprian Pogonowski
mozajka
wrzesień 25, 2007
Mirosław Naleziński, Gdynia
I po co nam było...
lipiec 19, 2003
przesłała Elżbieta
Sztuka oporu
listopad 27, 2003
Ewa Polak-Pałkiewicz
O NADZIEI, czyli PORAŻKI MOGˇ BYĆ NASZYMI SUKCESAMI
lipiec 25, 2008
Marek Jastrząb
Rozpoczyna się nowy rok szkolny
wrzesień 1, 2002
Jeden z tysięcy karierowiczów ...
kwiecień 30, 2004

marzec 26, 2003
Pulapka w Iraku
grudzień 26, 2005
Iwo Cyprian Pogonowski
Papierowe apele
sierpień 28, 2002
Iran twierdzi, że Al-Qaeda była narzędziem Mossadu w 9/11
kwiecień 28, 2008
Iwo Cyprian Pogonowski
Brońmy się przed zdradą
czerwiec 30, 2004
Marek Kamiński
Nowa rubryka DOWCIPY POLSKIEGO WYMIARU SPRAWIEDLIWOŚCI
luty 14, 2005
cywilizowany
Wcale nie pada deszcz
grudzień 17, 2005
Artur Łoboda
Uniki jako strategia obronna
sierpień 14, 2007
Iwo Cyprian Pogonowski
(Ostrzeżenie) Samoobrona za Geremkiem
lipiec 15, 2004
 


Kontakt

Fundacja Promocji Kultury
Copyright © 2002 - 2025 Polskie Niezależne Media