ZAPRASZA.net POLSKA ZAPRASZA KRAKÓW ZAPRASZA TV ZAPRASZA ART ZAPRASZA
Dodaj artykuł  

KIM JESTEŚMY ARTYKUŁY COVID-19 CIEKAWE LINKI 2002-2009 NASZ PATRONAT DZIŚ W KRAKOWIE DZIŚ W POLSCE

Ciekawe strony

The Corbett Report 
Kanał YT niezależnego dziennikarza James'a Corbett'a  
Ivan Komarenko wywiad dla Głos Obywatelski 
W obronie Naszej wolności 
Cała prawda o World Trade Center 
Filmik dokumentalny przedstawiający wydarzenia z 11 września 2001 roku. 
Konferencja prasowa w sprawie listu EMA 21.11.2023r 
"Omijając i ignorując kilka przepisów, Komisja Europejska świadomie wprowadziła na rynek potencjalnie śmiertelne zastrzyki. Potwierdziło się, że skutki uboczne zależą od partii szczepionki, podobnie zanieczyszczenie DNA". Konferencja prasowa UE/FvD 21 listopada 2023 r. 
Meredith Miller - Trauma w relacjach ludzi z rządem. Psychologiczne aspekty operacji „Covid-19”  
Jak robi się z ludzi idiotów czy zmanipulowane marionetki i jak ludzie robią to sobie sami !
 
Zielony ŁAD zniszczy UE, a wcześniej zniszczy prywatną własność 
 
Milcz Lekarzu !!! 
Szczepionkowy bandytyzm w natarciu przeciw polskim lekarzom.
Mimo wielkiego doświadczenia i obserwacji pacjentów, lekarzowi nie wolno mówić o swoich obserwacjach gdy jest to nie zgodne z obowiązującym, chorym, systemem "opieki" zdrowotnej.  
Zamordowani lekarze odkryli powodujący raka enzym dodawany do wszystkich szczepionek  
 
Nie dajmy się lobbystom energetyki jądrowej! Wywiad z prof. Mirosławem 
Energetyka jądrowa jest przeżytkiem - nadzieje na tanią energię dawała w latach 60. ubiegłego stulecia, czyli przed pół wiekiem. Okazało się natomiast, że jest kosztowna, niebezpieczna, i nie wiadomo, jak poradzić sobie np. z jej odpadami. Istnieje jednak silne lobby łapówkarskie, które wciska energię jądrową do krajów słabych politycznie i gospodarczo. Nie możemy się mu poddać. 
Astrid Stuckelberger, sygnalistka WHO - wywiad 'Planet Lockdown' 
 
Na straży wolności: Goldman Sachs  
Gerald Celente i John Stossel rozmawiają z sędzią Napolitano o różnych, nie do końca jasnych powiązaniach, między amerykańskimi bankami i rządem USA. Największe podejrzenia budzi bank Goldman Sachs, który ma dziwną nadreprezentację we władzach rządowych. Dla przypomnienia, dodam, że pracownikiem tego banku jest były premier RP, Kazimierz Marcinkiewicz, a bank był zamieszany w spekulacje na złotówce. 
Bergolio vel Franciszek nagrodzony przez B’nai B’rith 
Na zdjęciu poniżej widzimy dyrektora generalnego B’nai B’rith International Daniela S. Mariaschina, który wręcza papieżowi Bergoglio złoty kielich ozdobiony żydowskimi napisami i symbolami. Jest to symboliczna nagroda przyznana Franciszkowi za jego stałe wsparcie dla tej żydowskiej organizacji masońskiej. 
"Pytam w imieniu zdezorientowanych".  
"Pytam w imieniu zdezorientowanych". List prof. Rutkowskiego do ministra zdrowia 
Hiszpański rząd przyznał się do powietrznego spryskiwania całej ludności chemikaliami 
Podczas strategicznie zaplanowanego „stanu wyjątkowego” covid-19, Organizacja Narodów Zjednoczonych (ONZ) upoważniła hiszpański rząd do rozpylania z nieba śmiertelnych smug chemicznych . 16 kwietnia 2020 r. hiszpański rząd po cichu przyznał, że upoważnił wojsko do rozpylania biocydów na całą populację.  
ZBRODNICZY DRUK 3238 + REFERENDUM “STOP BEZKARNOŚCI FUNKCJONARIUSZY PUBLICZNYCH” 
 
Imperium KLAUSA SCHWABA i jego marionetki. DAVOS 2022. 
 
Ameryka: Od Wolności do faszyzmu 
Amerykanie zaczynają rozumieć - co się dzieje z ich krajem. O tym mówi film pod wskazanym linkiem. 
Kryptoreklama-czy prawdziwe lekarstwo na cukrzycę? 
"W naszym kraju nie skupiamy się na leczeniu diabetyków, ale na zarabianiu pieniędzy przez duże koncerny farmaceutyczne." 
Dr Roger Hodkinson, - Pandemia to oszustwo 
Dr Roger Hodkinson - lekarz patolog (wirusolog), Cambridge University, były przewodniczący sekcji patologii stowarzyszenia lekarzy, były wykładowca na wydziale medycznym, wykładowca akademicki, egzaminator w Royal Colledge physicians w Północnej Karolinie, Prezes firmy biotechnologicznej sprzedającej testy na COVID19.
Pandemia to oszustwo.
Maseczki nieskuteczne.
Lockdown nie ma naukowego uzasadnienia.
Pozytywny wynik PCR nie potwierdza infekcji klinicznej.
Polityka udaje medycynę.  
Kolędowanie w Alternatywie dla Niemiec 
 
więcej ->

 
 

Odwracanie kota ogonem - próby reform podatkowych Balcerowicza

Podatki. Próby reform podatkowych Balcerowicza

Witold Gadomski 04-12-1999

1999/12/04 - 1999/12/05 Przez trzy lata Leszek Balcerowicz próbował zreformować w Polsce system podatkowy. Nie udało mu się to, ponieważ miał słabe wsparcie ze strony koalicji AWS-UW, zaś opozycja była reformom zdecydowanie przeciwna. Przeciwko jest SLD i PSL. Marian Krzaklewski nie przywiązuje do podatków wiekszej wagi. Henryk Goryszewski - szef sejmowej komisji opó?niał prace nad reformą podatków

Historia zmagań o reformę podatkową należy do gatunku tragikomedii. Pełno w niej zaskakujących zwrotów, obietnic łamanych wkrótce po złożeniu, błędów i nieudolności, lenistwa i taniego pozerstwa, okrzyków: "kochajmy się" i "zdrada". To historia samotnego szeryfa, któremu czasami zdarza się pudłować, a jeszcze częściej obrywać strzały w plecy z rąk fałszywych przyjaciół. Opowieść o tonach papieru, który staje się makulaturą, gdy tylko wysycha na nim drukarska farba, o nocach i dniach daremnie przesiedzianych w dusznych salach przez kilkudziesięciu mężczyzn i parę kobiet. Historia, która wiernie opisuje kondycję polskiej klasy politycznej.

Wejście szeryfa

Dla tych, co lubią westerny, najciekawszy będzie wątek samotnego szeryfa, czyli Leszka Balcerowicza. Przed dwoma laty wszedł on do rządu popieranego przez AWS i UW, i natychmiast go zdominował. Wykorzystał w tym celu dwa atuty: sławę uzdrowiciela polskiej gospodarki i silną osobowość. Niewielu polityków lubi Balcerowicza, ale chyba nie ma takiego, który by go nie szanował. Wicepremier od samego początku znalazł się w konflikcie z większością polityków AWS. Wielu z nich połowę aktywności politycznej poświęciło walce z tymi wartościami, które Balcerowicz uosabia, krótko mówiąc - z liberalizmem. Wicepremier nie jest też ukochanym dzieckiem Unii Wolności. Jest raczej wynajętym fachowcem - takim właśnie szeryfem, który zaprowadził w partii porządek i zapewnił wyborczy sukces. Unia to partia ludzi rozsądnych, którzy popierają swego szeryfa nawet wówczas, gdy go nie kochają. Oczywiście pod warunkiem, że celnie strzela.

- Balcerowicz stanął na czele Unii, by zostać ponownie ministrem finansów i wicepremierem od gospodarki - mówi znany polityk UW. - Chciał dokończyć reformy, które zaczął na początku lat 90.

- Nie każda zmiana jest reformą - mówił Balcerowicz - lecz tylko taka, która przyczynia się do poprawy efektywności gospodarowania.

Pierwszą poważną próbą narzucenia rządowi własnego programu była "Średniookresowa strategia finansowa", ogłoszona w marcu 1998 r. Był to dokument oceniający koszty reform i przedstawiający propozycje działań, które w ciągu kilku lat doprowadziłyby do zwiększenia wydatków państwa na cele rozwojowe. Taktyka wicepremiera była następująca: skłonić Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów (na którego czele stoi) i cały rząd do przyjęcia "Strategii", a następnie uznać ją za program rządowy. Ale wicepremier nie wziął pod uwagę, że w naszych obyczajach politycznych podpisany i przyjęty dokument może być potraktowany przez sygnatariuszy jak świstek papieru.

- Pomysł przyjęcia w jednym dokumencie programu rządu jest naiwny - przekonywał Marek Borowski, jeden z liderów SLD. - W każdej szczegółowej sprawie musi być osiągnięty kompromis.

Okazało się, że miał rację. Rząd przyjął "Strategię" i szybko o niej zapomniał. A mimo to Balcerowicz powtarzał próby jeszcze wielokrotnie. Kolejną była "Biała księga podatków".

Druga porażka

Przed ponad rokiem na biurko wicepremiera trafiło opracowanie amerykańskich ekonomistów z Joint Economic Committee Study, zawierające wyniki badań nad rozwojem 23 krajów OECD (kraje o wysokim lub średnim poziomie rozwoju) i 60 innych. W pięciu najszybciej rozwijających się państwach w latach 1980-95 wydatki publiczne stanowiły średnio 20,1 proc. PKB, czyli mniej niż połowę tego wska?nika we wszystkich krajach OECD. Gdy poziom wydatków przekraczał 60 proc., wzrost gospodarczy spadał do 1,6 proc. Analiza statystyczna wykazała, że wzrost wydatków rządowych o 10 proc. powoduje spadek długookresowego tempa wzrostu gospodarki o 1 proc.

Wnioski były oczywiste: im więcej podatków zabiera rząd, tym wolniej rozwija się kraj. Opracowanie potwierdzało to, co Balcerowicz wiedział od dawna: jeśli Polska chce się szybko rozwijać, musi zmniejszać podatki i wydatki państwa. Wicepremier był wyra?nie zafascynowany wynikami badań amerykańskich ekonomistów. Zadzwonił nawet do kilku dziennikarzy zajmujących się problematyką ekonomiczną, by zainteresować ich tym opracowaniem.

Dla nikogo nie było tajemnicą, że Ministerstwo Finansów pracuje nad radykalną reformą podatkową. Miała ona uprościć system podatkowy, spłaszczyć podatki i stopniowo obniżyć ogólny ich wymiar. Latem 1998 r. w prasie pojawiło się wiele spekulacji dotyczących szczegółów proponowanej reformy i - na ogół przychylnych - komentarzy. W wywiadzie dla "Gazety" (z 17 lipca '98) Balcerowicz na pytanie, czy ma gotową formułę podatku liniowego, odpowiedział: - Tu nie ma żadnej filozofii. Staramy się znale?ć możliwości sfinansowania tego podatku. Proponujemy okres przejściowy i pełną reformę od roku 2000.

A jednak gdy "Biała księga" ujrzała światło dzienne, niemal wszyscy politycy stwierdzili, że o pomyśle dowiadują się pierwszy raz.

Została ogłoszona 31 sierpnia 1998 r. Dzień czy dwa dni wcześniej otrzymali ją premier Jerzy Buzek, Marian Krzaklewski i kilku innych znanych polityków. Wszyscy udali kompletnie zaskoczonych. - Nagła propozycja bez wcześniejszego spotkania koalicyjnego, bez przedstawienia dokumentów do konsultacji jest czymś niespodziewanym, jeśli chodzi o zwyczaje polityczne i koalicyjne - mówił Krzaklewski w audycji "Sygnały dnia". Zdumiewał się Jerzy Buzek, choć przecież premier spotyka się z Balcerowiczem kilka razy w tygodniu i jest mało prawdopodobne, by w ich rozmowach sprawa reformy podatkowej nie była wcześniej poruszana.

Przeciw pomysłom zawartym w "Białej księdze" wypowiedziała się Komisja Krajowa "Solidarności" - i to w zasadzie przesądzało los reformy podatkowej. Przeciwni byli też ekonomiczni eksperci AWS. - Jeżeli "Biała księga" ma być rewolucją podatkową, to ja jestem kontrrewolucjonistą - mówił Jerzy Kropiwnicki. Swoje pomysły wyciągnął z szuflady Kazimierz Kapera, ówczesny minister ds. rodziny. Proponował wprowadzenie znacznych ulg na dzieci i członków rodzin.

Niestety, nie byliśmy jeszcze w stanie zapoznać się z "Białą księgą" - stwierdzili posłowie AWS 10 września, a więc ponad tydzień po ogłoszeniu dokumentu. To dość wątpliwe tłumaczenie było pretekstem dla odłożenia dyskusji o reformie podatkowej. Tymczasem czas stał się cennym towarem. Podatki powinny zakończyć drogę legislacyjną do 30 listopada.

Ale Balcerowicz zyskał niespodziewanego sojusznika. Wicepremiera przyjął prezydent Aleksander Kwaśniewski, by zachęcać go do kontynuacji prac nad reformą podatkową. W wypowiedzi radiowej prezydent określił pomysły Balcerowicza jako "koncepcję naprawdę poważną". Jednocześnie dał do zrozumienia, że oczekuje ogólnonarodowej dyskusji i szerokich konsultacji.



Im bardziej wicepremier był krytykowany przez polityków AWS, tym cieplejsze były jego stosunki z prezydentem. Nie przekładało się to jednak na stosunki z SLD. "Otrzymaliśmy materiał z założoną tezą, a nie dokument, który pozwoliłby na obiektywną ocenę charakteru i skali koniecznych zmian" - pisał w "Gazecie" Wiesław Kaczmarek, mający opinię "liberała" w SLD. - Również Marek Borowski, SLD-owski specjalista od polityki finansowej, wyśmiewał tezy zawarte w "Białej księdze". Proponował raczej podnoszenie podatków i zwiększanie zakresu ulg dla preferowanych grup podatników. Tymczasem propozycje Balcerowicza szły w odwrotnym kierunku: podatki obniżać i upraszczać, ulgi likwidować.

Start do reformy podatkowej zakończył się klęską wicepremiera. Wiedząc, że jest w rządzie w mniejszości, usiłował reformę przeforsować kawaleryjską szarżą. Napotkał mur obojętności AWS i SLD, które w tym czasie myślały raczej o zbliżających się wyborach samorządowych.

Prawda nie musi się przebić

Podatki to temat, którym łatwo zainteresować opinię publiczną. Tyle że szybka i generalna obniżka podatków jest w Polsce niemożliwa, gdyż jednocześnie należałoby ciąć wydatki socjalne. Pomysły Balcerowicza zmierzały do nieznacznego obniżenia i wyra?nego uproszczenia podatków dochodowych, a taki pomysł znacznie trudniej jest sprzedać opinii publicznej. Przecieki, które wychodziły z Ministerstwa Finansów w lecie 1998 r., wskazywały, że możliwy jest podatek liniowy wynoszący 18 proc. W "Białej księdze" zaproponowano jednak 22 proc. - odrobinę więcej, niż wynosił najniższy próg podatkowy od dochodów osobistych. Wprawdzie nowa formuła przewidywała zwiększenie kwoty wolnej od opodatkowania, na czym zyskaliby najbiedniejsi podatnicy, ale oponenci cały ogień skierowali na te nieszczęsne 22 proc. ("Balcerowicz podnosi podatki") i na likwidację ulg.

Frontalnie zaatakowały Balcerowicza media prawicowe. "Czego chce Balcerowicz?" - pytał w "Życiu" Robert Krasowski. Dochodził do wniosku, że chodzi o polityczną rozgrywkę z AWS oraz... z opozycją wewnątrz UW. Sławomir Dąbrowski w dyskusji w Radiu Plus był zdania, że "Biała księga" to sposób Unii na zebranie funduszy przed wyborami samorządowymi. Adam Glapiński szedł w błyskotliwych kalkulacjach jeszcze dalej. W felietonie w "Gazecie Polskiej" całą sprawę uznał za manipulację mającą na celu... wygranie wyborów prezydenckich przez Kwaśniewskiego i zawarcie koalicji SLD-UW.

A Balcerowicz chciał po prostu reformy podatkowej, którą uważał za dobrą dla gospodarki. Wydawał się nie rozumieć politycznych konsekwencji swoich pomysłów. Miał pretensję do dziennikarzy, że nie stanęli po jego stronie tak silnie, jak w okresie pierwszych reform. Nie brał pod uwagę tego, że media, dbając o wiarygodność, powinny pozostać bezstronnymi obserwatorami. Funkcjonują bowiem na wolnym rynku, co jest pośrednim efektem reform Balcerowicza.

Powiedzieć o Balcerowiczu, że nie jest demagogiem, to o wiele za mało. Rozumie jedynie argumenty racjonalne, szczególnie gdy dadzą się wyrazić matematyczną formułą. W ostatnich latach wicepremier poświęcił kilkaset godzin na pisanie felietonów do "Wprost" i artykułów do innych gazet. Wyważa w nich każde słowo. Jest przekonany, że prawda musi się przebić. Ale do opinii publicznej przebijają się emocje. A te łatwiej podgrzewać, pokazując, ile zarabiają bogaci i w jakiej nędzy żyją najbiedniejsi.

Przeciw, czyli za

Rozmowy koalicyjne trwały trzy tygodnie. W ich trakcie Buzek kilkakrotnie mówił dziennikarzom: "na radykalną reformę jest już za pó?no", a Balcerowicz przekonywał: "przy dobrej woli czasu wystarczy". Reprezentacja UW liczyła trzy osoby, AWS - 12. Sojusznicy Balcerowicza nie kryli irytacji: "W tak licznym gronie nie jesteśmy w stanie podjąć żadnej decyzji". I pewnie o to chodziło.

Wśród negocjatorów AWS połowa reprezentowała środowiska bliskie Radiu Maryja. Bronili tylko jednego zapisu - ulg prorodzinnych. Prorodzinne pomysły AWS miały kosztować 2 mld zł. - Jeśli Buzek i ministrowie AWS przegłosują Balcerowicza, to wicepremier publicznie ogłosi, że nie bierze odpowiedzialności za przyszłoroczny budżet - zapowiedział jeden z liderów UW.

22 września 1998 r. osiągnięto kompromis. AWS i Balcerowicz zgodzili się przełożyć zasadniczą reformę podatkową na rok 2000. Proponowano obniżenie podatku od firm do 32 proc. i wycofanie ulg inwestycyjnych (korzysta z nich niecałe 5 proc. firm). W podatku PIT miała zniknąć tzw. duża ulga mieszkaniowa, a także niektóre ulgi nierzadko nadużywane przez podatników (np. dotyczące "trwałych ciężarów" - ufundowanych stypendiów i rent).

Rząd szybko opracował stosowne projekty ustaw. 6 listopada odbyło się w Sejmie dramatyczne głosowanie. Większość posłów AWS, wspieranych przez PSL i SLD, poparła pomysł wprowadzenia ulg prorodzinnych, a następnie - pomysł zwolnienia z podatku składek i zapomóg związkowych. W ten sposób otwierała się furtka, przez którą mogły wypływać z budżetu setki milionów złotych. To przekreślało cały sens reformy podatkowej.

Wynik głosowania oznaczał, że AWS jest klubem niezdyscyplinowanym i nieodpowiedzialnym. Nie panują nad nim ani Krzaklewski, ani premier, który wydawał się wynikami głosowania zaskoczony. W dodatku zwolennicy populistycznej polityki w AWS zawsze mogli liczyć na posłów PSL i SLD, którzy chętnie sprawiają prezenty tym czy innym grupom wyborców. Tym bardziej że sami nie muszą za nie płacić.

Po przegłosowaniu obu zapisów posłowie UW zażądali wstrzymania dalszej procedury. Był piątek. Zaczął się długi i nerwowy weekend. - Nic się nie stało - przekonywał z uśmiechem rzecznik AWS Piotr Żak. - Jest jeszcze Senat, wszystko da się poprawić.

Na zamkniętym posiedzeniu obradował klub UW. - Koalicje się tworzy, koalicje się rozpadają - mówiła dziennikarzom posłanka Unii Helena Góralska.

Denerwował się też Henryk Goryszewski, szef sejmowej komisji finansów (ZChN), który wbrew większości kolegów był przeciw ulgom prorodzinnym. - Rząd traci większość parlamentarną - mówił w kuluarach.

W sobotę i w niedzielę trwały gorączkowe rozmowy. Balcerowicz i Unia nie chcieli słyszeć o poprawianiu sknoconych ustaw przez Senat. Żądali ich odrzucenia. Po prawie ośmiu godzinach rozmów przyjęto wspólne ustalenia. - To jest sukces - cieszył się Żak. Sukces miał polegać na... głosowaniu przeciw całej ustawie, przygotowanej przecież przez rząd Buzka. Tak też się stało.

Dzień przed głosowaniem Balcerowicz został przyjęty przez prezydenta. W AWS odebrano to jako próbę nacisku, demonstrację, że UW ma jakieś pole manewru i nie jest skazana na trudny sojusz. Ale przyszłe wypadki pokazały, że pole manewru stawało się coraz mniejsze.

Ile wart jest papier

Wydawało się, że wszyscy wyciągnęli wnioski z nieudanej próby zreformowania systemu podatkowego. Balcerowicz już wiedział, że nie zdobędzie twierdzy szarżą. Rozpoczął długie oblężenie. Rozmowy o zmianach w systemie podatkowym zaczęły się wiosną br. Ministerstwo Finansów złagodziło swoje propozycje. Odłożyło na półkę pomysł jednej stawki podatku od dochodów indywidualnych.

25 maja spotkała się "wielka trójka": Balcerowicz, Buzek i Krzaklewski. Liderzy koalicji zgodzili się, że reforma podatkowa będzie wprowadzana stopniowo. Stawki podatku dochodowego od osób fizycznych będą dwie: 18 i 28 proc. Co więcej, wprowadzone zostaną dopiero w 2001 r. Natomiast podatek od firm już w przyszłym roku zostanie obniżony do 28 proc. i dalej będzie malał aż do 22 proc. Oczywiście nic za darmo. Likwidacji ulegną ulgi inwestycyjne i mieszkaniowe, a także ulgi na budowę mieszkań pod wynajem, z których korzystają jedynie osoby z wysokimi dochodami.

Zawarcie porozumienia byłoby wielkim zwycięstwem Balcerowicza, gdyby nie pozostało na papierze. Już 28 maja na nadzwyczajnym posiedzeniu klubu AWS posłowie zaatakowali Buzka, że zgodził się na pomysł Balcerowicza. - To była tylko wstępna umowa - tłumaczył premier i stało się jasne, że podpisany przez trzech liderów papier wart jest tyle, ile gramów waży.

- Ani ja, ani żadna z osób siedzących na sali nie mamy zaufania do wyliczeń Leszka Balcerowicza - grzmiał Żak. - Nie przedstawiono ich nam na piśmie. Czy mamy wierzyć na słowo?

Wyliczenia Ministerstwa Finansów kwestionował też ekspert AWS Bogusław Grabowski, członek Rady Polityki Pieniężnej. Uważał, że wydatki przyszłorocznego budżetu są i tak niedoszacowane, a redukcja podatków zmniejszy możliwości finansowania rozpoczętych reform.

Posłom AWS nie podobało się wycofanie ulgi budowlanej, którą dobrze "sprzedaje się" wyborcom, i zbyt szczupłe ulgi prorodzinne. Te ostatnie stały się prawdziwą obsesją AWS. Były zapisane w programie wyborczym Akcji, w dodatku posłowie "katoliccy" mieli coraz większe kłopoty z otrzymaniem błogosławieństwa od patronującego im ojca Rydzyka, krzywo patrzącego na ich sojusz z bezbożnymi liberałami. Ulgi prorodzinne to listek figowy, pozwalający przesłonić wstydliwe poparcie dla reform prorynkowych.

- Przecież żadna kobieta nie podejmuje decyzji w sprawie prokreacji, dlatego że ma perspektywę ulgi podatkowej - dziwił się Balcerowicz. Merytorycznie miał rację, ale ulgi prorodzinne stały się sprawą polityczną i jakiś kompromis musiał się znale?ć. I znalazł: kwota wolna od podatku na drugie, trzecie i kolejne dziecko. Miesięcznie wychodziło ok. 20 zł na dziecko. Suma absurdalnie śmieszna, będąca przedmiotem dumy posłów AWS.

Wicepremier wciąż uważał umowę z premierem i szefem "Solidarności" za duży sukces polityczny. - Byłoby fatalną dla kraju praktyką, gdyby zawarte porozumienia były łamane - mówił dziennikarzom.

- Rozumiem, że trzech panów porozumiało się ze sobą co do ogólnych zasad reformy podatków - odpowiadał Jerzy Kropiwnicki, etatowy adwersarz Balcerowicza. - Ale to nie znaczy, że ja, minister i poseł, mam się temu podporządkować.

- Panowie Buzek i Krzaklewski podejmowali zobowiązania w sprawie reformy podatkowej, będąc w pełni władz umysłowych - denerwował się Mirosław Czech z UW. - Nie można przecież uzgadniać zmian w podatkach z każdym posłem z osobna.

Ostatecznie 18 czerwca rząd przyjął projekty ustaw podatkowych. Reforma została rozłożona na trzy lata. Już w roku 2000 miały być zredukowane górne stawki podatku dochodowego od osób prawnych i fizycznych. W 2002 r. najwyższa stawka dla indywidualnych podatników wyniosłaby 28 proc., a od 2004 r. firmy płaciłyby 22 proc. Taki kompromis był do przyjęcia dla Ministerstwa Finansów.

W żółwim tempie

Projekty ustaw trafiły do Sejmu w czerwcu. Balcerowicz popędzał rząd i koalicjantów. Chciał zdążyć przed wakacjami. Ale sejmowa komisja finansów zabrała się za projekty dopiero 30 sierpnia, niemal dokładnie w pierwszą rocznicę ogłoszenia "Białej księgi". Stracono miesiące wakacyjne, podczas których mógł przynajmniej pracować zespół przygotowujący ostateczną wersję projektów.

W komisji niekwestionowanym królem był jej przewodniczący Henryk Goryszewski. Mógł przyspieszyć tempo prac - gdyby chciał. Ale nie chciał. Dawał za to popisy elokwencji. - Przegramy wybory, a ja nie chcę ich przegrać. Słowo daję - deklamował. Gdy wiceminister Jan Rudowski, odpowiedzialny w resorcie finansów za podatki, wyjaśniał wątpliwości posłów, Goryszewski mu przerwał: - Mówi pan na okrągło. My nie lubimy takiej mowy. Ale tak w ogóle to lubimy pana, panie ministrze. Niech pan lepiej nic nie mówi, niech pan dalej będzie ministrem.

Żółwie tempo przypadło do gustu większości członków komisji sejmowej. 1 września Goryszewski zadeklarował: - Będę wnioskował, by ulgi mieszkaniowe znieść dopiero za rok. - Ma pan poparcie SLD - uprzejmie zgodził się Mieczysław Czerniawski z Sojuszu.

Stanowisko Goryszewskiego poparła też Helena Góralska z UW. - Dlaczego ciągle nie ma ustaw, które mają zastąpić likwidowane ulgi? - pytała. - Ustawy są przygotowane i są na etapie uzgodnień międzyresortowych - wyjaśniała Ewa Bończak-Kucharczyk, wiceszef Urzędu Mieszkalnictwa.

W ciągu dwóch pierwszych tygodni komisja przerobiła zaledwie jedną trzecią stosunkowo prostej ustawy o podatku dochodowym od firm. Ministerstwo Finansów zaczyna się niepokoić o tempo. Po kolejnych trzech tygodniach jest jeszcze gorzej. Komisja przerobiła całą ustawę, ale nie przegłosowała żadnych decyzji. Wciąż trwają dyskusje. 1 pa?dziernika Balcerowicz mówi dziennikarzom: - Sejmowa komisja finansów będzie tak pracować nad rządowymi projektami ustaw podatkowych, by prezydent zdążył je podpisać w wymaganym terminie. Zapewnił mnie o tym Henryk Goryszewski.

Wygląda na to, że wicepremier jest jedyną osobą, która wciąż wierzy, że reforma zakończy się sukcesem.

Góra urodziła mysz

5 pa?dziernika komisja odrzuca rządowy pomysł likwidacji ulgi VAT dla zakładów pracy chronionej. To najbardziej patologiczna ulga - twierdzą eksperci podatkowi - za sprawą której co roku wyciekają z budżetu setki milionów złotych. W komisji przepada też rządowy projekt obciążenia nieprzetworzonych produktów rolnych trzyprocentowym podatkiem VAT.

8 pa?dziernika, przy dużej absencji posłów AWS i UW, komisja przegłosowuje utrzymanie ulg inwestycyjnych i jednocześnie wyższych podatków od firm. Ministerstwo Finansów chciało zastąpić ulgi wyższymi odpisami amortyzacyjnymi. Posłowie komisji przyjmują zapis o wyższych odpisach amortyzacyjnych, dając w ten sposób firmom podwójny prezent.

20 pa?dziernika w komisji finansów publicznych następuje pojednanie wszystkich posłów. Są zgodni w jednej sprawie: wara Ministerstwu Finansów od diet poselskich. Ministerstwo uważało, że opodatkowanie dochodów posłów i radnych da budżetowi 220 mln zł rocznie.

Kończy się pa?dziernik, a komisja nie zaczęła prac nad najtrudniejszą ustawą - o podatku od dochodów osobistych. Znawcy sceny politycznej łączą żółwie tempo prac z narastającym kryzysem w koalicji AWS-UW. Od połowy września trwają rozmowy na temat rekonstrukcji rządu. W tej sytuacji najważniejsza w tym roku, a może w tej kadencji Sejmu, debata podatkowa schodzi na plan dalszy.

10 pa?dziernika rekonstrukcja jest zakończona - z rządu odchodzi jeden minister, zresztą stosunkowo dobrze oceniany. Zastąpił go mniej kompetentny, ale mający lepszą pozycję w swej partii. - Góra urodziła mysz - komentuje Donald Tusk (UW), a za nim wszystkie media.

28 pa?dziernika wybucha kolejny konflikt w koalicji. Wyra?nie zadowolony Jerzy Kropiwnicki, szef Rządowego Centrum Studiów Strategicznych, oświadcza, że wyniki gospodarcze będą w tym roku gorsze, niż przewiduje Ministerstwo Finansów. Kropiwnicki idzie na przymusowy urlop, a ZChN wnioskuje o odwołanie wicepremiera Balcerowicza. Za to, że rzekomo powstrzymał Bank Światowy przed udzieleniem kredytu polskiemu górnictwu. - Balcerowicz jest największym szkodnikiem w rządzie - krzyczy poseł Stefan Niesiołowski. - To on ciągle prowokuje spory.

Podatki wciąż leżą w komisji.

W walce z badylarzami

- SLD nie zamierza brać udziału w tym wyścigu z czasem. Zależy nam na uchwaleniu dobrych ustaw podatkowych. Jeśli więc to szaleństwo można zatrzymać choćby przecinkiem, będziemy to robić - zapowiada członek sejmowej komisji finansów, poseł Sojuszu Marek Wagner.

Jest dobrym prawem opozycji głosować przeciw przedłożeniom rządowym. Ale histeryczny atak SLD na ustawy podatkowe i próba ich zablokowania za wszelką cenę to było coś znacznie poważniejszego niż merytoryczny sprzeciw. Postkomuniści wykorzystali słabość i niespójność koalicji. Z debaty nad podatkami uczynili bitwę, w której miał się zdecydować los rządu Buzka i obecnego parlamentu. Przy okazji zepchnęli dyskusję merytoryczną nad jedną z najważniejszych dla Polski spraw w bagno populistycznych haseł.

12 listopada na pierwszej stronie "Trybuny" ukazał się artykuł Mieczysława Wodzickiego "Podatkiem w biednych", w którym zestawiono zawody opłacane nisko i wysoko. "Balcerowicz wzbogaca bogatych" - brzmi nadtytuł. Już wcześniej, 5 listopada, naczelny tej gazety Janusz Rolicki postawił we wstępniaku kropkę nad "i": "Balcerowicz wyczerpał swe możliwości intelektualne szefa finansów. W Polsce pan premier inwestuje prawie wyłącznie w konsumpcję osób dobrze zarabiających".

- Gracie na jednym z najniższych uczuć. Na ludzkiej zawiści, panowie - odpowiadał w Sejmie zdenerwowany wicepremier. - Niedługo dojdzie do tego, że wezwiecie do walki klasowej przeciwko kułakom i badylarzom.

W rzeczy samej. "Bardzo istotnym argumentem przeciw proponowanemu przez rząd obniżeniu podatków dochodowych jest antyspołeczny charakter tej propozycji - pisał 13 listopada w "Trybunie" Józef Kaleta. - Zmierza on bowiem wyra?nie do uprzywilejowania 10 proc. najbogatszych podatników".

Ten motyw powtarzał się w wypowiedziach wszystkich polityków SLD - zarówno "liberałów", jak i "betonu". - Stawki podatków w Polsce są zbyt niskie - przekonywał w Radiu Zet Marek Borowski. - To nieprawda, że obniżenie podatków przyczyni się do wzrostu inwestycji. My proponujemy, żeby osoby, które inwestują, płaciły mało, a te, które konsumują, miały wysokie podatki.

Innymi słowy: SLD-owski "liberał" proponował wzrost podatków przy jednoczesnym zwiększeniu ulg. - To obrażające dla przedsiębiorców zakładać, że jeśli państwo pozostawi im więcej pieniędzy, to oni je przejedzą - replikował Balcerowicz.

Inny "liberał" z SLD, Wiesław Kaczmarek, pisał 27 listopada w "Trybunie": "Nadużyciem jest nazywanie tej inicjatywy reformą podatków". Jeszcze dalej szedł Tadeusz Iwiński. Twierdził, że proponowany przez rząd nowy system podatkowy należy do "epoki lodowcowej" ekonomii i pokrywa się z planami austriackiego postfaszysty Joerga Haidera. Jeszcze krok i porównałby plany Balcerowicza z Holocaustem.

Zapewne Balcerowicz wciąż liczył na prezydenta. - Wicepremier na bieżąco informuje mnie o postępie prac - potwierdzał Kwaśniewski w Radiu Zet. I zapewniał, że nie wykorzysta całego przysługującego mu czasu na podjęcie decyzji w sprawie podpisu pod ustawami podatkowymi.

Rzecz jasna, podpisanie ustaw podatkowych - zwłaszcza zawetowanej przez prezydenta ustawy o podatku od dochodów osobistych - postawiłoby SLD w trudnej sytuacji podczas wyborów w 2001 r. Wierny własnej propagandzie Sojusz powinien pójść do wyborów pod hasłem: "Wybierzcie nas, obiecujemy podnieść podatki!".

W agresywnym szumie medialnym opinii publicznej umknęły sprawy bardzo istotne. Ustawa o podatku od dochodów osób fizycznych dotyczy prawie dwóch milionów małych firm rodzinnych. To im, a nie "bogatym", Balcerowicz chciał obniżyć podatki. Ulgi natomiast, które wicepremier chciał zlikwidować, służą najbogatszym, którzy realnie płacą stawki niższe niż 40 proc. Ministerstwo Finansów przedstawiło męską propozycję: przestańmy bawić się w tę fikcję, deklarować nieprawdziwe renty i stypendia, budować mieszkania na wynajem, których podatnik i tak nie zasiedla. Za to obniżymy nieco podatki.

Jeśli nie Unia, to kto?

Rozmowy o rekonstrukcji rządu zakończyły się podpisaniem 10 pa?dziernika aneksu do umowy koalicyjnej. Zawarto w nim m.in. stwierdzenie, że koalicjanci zobowiązują się popierać w Sejmie projekty rządowe. Powinni zatem poprzeć projekty podatkowe. Ale do końca pa?dziernika prace w komisji posuwają się w żółwim tempie.

- Staje pytanie o wartość zobowiązań - mówi 28 pa?dziernika Balcerowicz na zaimprowizowanej konferencji prasowej.

- To wina Ministerstwa Finansów, które ?le przygotowało ustawy - odpowiada zdumionym dziennikarzom posłanka Helena Góralska. - Prace nad ustawami powinny trwać kilka lat.

Staje się jasne, że nie cała UW popiera Balcerowicza. A jeżeli nie Unia - to kto?

29 pa?dziernika pojawia się plotka, że Balcerowicz jest bliski złożenia dymisji. Wszyscy wiedzą, że tym razem nie żartuje. Porażka ustaw podatkowych oznacza klęskę jego strategii gospodarczej, której celem ma być przyspieszenie wzrostu gospodarczego. Kolejne godziny zakulisowych rozmów.

I, jak zwykle, do kompromisu dochodzi pięć minut przed dwunastą. 3 listopada pojawia się pomysł ponownego przesłania do Sejmu projektów ustaw. Nieznacznie zmienione projekty rządowe stają się projektami poselskimi. Ustawa o podatku dochodowym od osób fizycznych ma być rozłożona na trzy, a nie na dwa lata, ulgi prorodzinne - nieznacznie zwiększone.

Nieujawnieni z nazwiska działacze AWS dali do prasy przeciek, że byli świadkami następującej sceny. Na początku listopada Goryszewski podszedł do Krzaklewskiego i spytał: - Czy zmieniły się decyzje polityczne w sprawie opó?niania prac nad podatkami?

- Nie było takich decyzji - zapewnia Krzaklewski w wywiadzie dla "Gazety Polskiej". Jeśli tak, to czym tłumaczyć zdumiewającą metamorfozę Goryszewskiego, który w jednej chwili z lidera żółwi stał się podatkowym stachanowcem?

Wysadzę ten pociąg

W Sejmie rozpoczyna się wyścig z czasem. 9 listopada - pierwsze czytanie ustaw. Przy dużej absencji posłów AWS i UW klub SLD ima się fortelu: nie głosuje, co sprawia, że na sali sejmowej brakuje kworum.

12 listopada - kolejne głosowanie. Znów nerwówka, bo grupa posłów ma problemy z dotarciem na czas z powodu gęstej mgły. Mimo wszystko udaje się. SLD przegrywa stosunkiem głosów 241do184. Widać, że koalicja ma wciąż w Sejmie wyra?ną większość.

Nad ustawami znów zaczyna pracować sejmowa komisja finansów. Ma dwóch bohaterów - Macieja Manickiego i Stanisława Kracika. Pierwszy jest działaczem OPZZ, kiedyś był robotnikiem w stoczni. Drugi to członek UW, od trzech kadencji burmistrz Niepołomic.

14 listopada Manicki przedstawia 90 poprawek do ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych. Zapowiada, że do następnych ustaw złoży znacznie więcej poprawek. Niewiele wniosków Manickiego ma charakter merytoryczny, większość to zabawa w słowa. - Robiłem i będę robił wszystko, aby wysadzić wasz pociąg w powietrze. Aby wysłać go do diabła, tam, gdzie jest jego miejsce - deklarował Manicki na posiedzeniu Sejmu.

Poprawki Manickiego mogły sparaliżować prace nad ustawami na wiele tygodni. Posłowie są u kresu wytrzymałości. Obrady komisji ciągną się niemal bez przerwy przez kilkadziesiąt godzin. Goryszewski pogania.

15 listopada do akcji rusza Kracik. Zgłasza wniosek o... odrzucenie wszystkich projektów. W ten sposób kończy się gra Manickiego. Do Sejmu idzie wniosek komisji o odrzucenie ustaw i wniosek "mniejszościowy" o ich przyjęcie w całości. Wniosek mniejszości ma, rzecz jasna, poparcie większości. "To nieuczciwa gierka, sprzeczna z zasadami demokracji" - irytują się posłowie SLD.

Głosowanie jest tylko formalnością, choć Manicki przynosi kilogramy poprawek, zza których nie widać wicemarszałka Sejmu. Poprawki znów idą do komisji. Posłowie koalicji nie czytają ich, tylko automatycznie podnoszą ręce. A koalicja ma większość. W końcu nie wytrzymują nerwowo posłowie SLD. Opuszczają salę, co pozwala rozprawić się z resztą poprawek w ciągu godziny.

21 listopada podatki są wreszcie uchwalone. SLD znów próbuje obstrukcji - posłowie Sojuszu nie głosują. Ale jest kworum. Głosuje 233 posłów - trzech ponad wymagany limit.

Ostatni strzał

Wszystko w ręku prezydenta, który ma 21 dni na podpisanie lub zawetowanie ustaw. Już wiadomo, że decyzję podejmie przed końcem listopada. Dzięki temu ustawy będą mogły wejść w życie od nowego roku.

Fachowcy od reklamy z otoczenia Kwaśniewskiego przekształcili ostateczną decyzję w telewizyjny show. Wynik znamy. Nad jego skutkami wciąż zastanawiają się politycy i publicyści. Jedno jest pewne - skutki wykraczają znacznie poza merytoryczny zakres zawetowanej ustawy o podatku PIT. Prezydent, który przez cztery lata pracował na swój wizerunek lidera procesów modernizacyjnych, tym razem stanął po stronie ugrupowań populistycznych. Zrobił przysługę towarzyszom z SLD, ale na rok przed wyborami musi ponownie policzyć głosy tych środowisk, o poparcie których mógłby zabiegać.

Jego doradcy najwyra?niej zdają sobie z tego sprawę. We wczorajszej "Rzeczpospolitej" ukazał się artykuł "Ekonomiczna strona weta" autorstwa Marka Belki, szefa doradców prezydenta. Belka tłumaczy, że prezydent zawetował ustawę, gdyż na razie nie stać nas na obniżanie podatków; ważniejsze jest zmniejszenie deficytu budżetowego. Podobnie twierdzi Bogusław Grabowski, ekonomista doradzający AWS. To argument poważny, choć nie rozstrzygający. Tyle że jest to argument z zupełnie innej parafii niż racje podane przez Kwaśniewskiego i jego prawnika Ryszarda Kalisza. Rozsądek ekonomiczny prezentuje się w "Rzeczpospolitej" - gazecie chętnie czytanej przez ludzi biznesu. Populizm - w telewizji publicznej i w "Trybunie".

Balcerowicz utracił ważny atut, jakim były dobre, może nawet specjalne stosunki z prezydentem. Dwa dni zajęło mu podjęcie decyzji o pozostaniu w rządzie, w którym jego pozycja będzie inna niż dotychczas. 30 listopada udzielił wywiadu dla I Programu TVP:

- Jak zmieni się scena polityczna po wecie prezydenta? - pytał dziennikarz.

- Tym niech się zajmują analitycy polityczni. Ja mogę tylko powiedzieć, że weto jest szkodliwe dla gospodarki.

- Nad tym pytaniem zastanawiają się także liderzy partii, a pan stoi na czele UW.

- Mnie interesują gospodarcze skutki weta.

(Witold Gadomski)



Publikujemy ten artykuł aby przypomnieć z jakim cynizmem i bezczelnością mieliśmy i mamy do czynienia.
W czasie - kiedy rzekomo Balcerowicz walczył o obniżenie podatków, podniósł akcyzę na paliwa do 60% oraz - walczył o wysoki poziom odsetek bankowych. Kredyty i ceny energii to dwa podstawowe czynniki wpływające na gospodarkę.
Za jego rządów Ministerstwem Finansów nagminne były akty kryminalnego niszczenia polskich przedsiębiorstw przez Izby i Urzędy Skarbowe.
W tym samym czasie zagraniczne podmioty gospodarcze - o ile nie były zwolnione z podatków, bezpiecznie transferowały zyski za granicę.
Trzeba mieć wyjątkowy tupet aby wybielać tego ekonomicznego zbira. Tak jak zrobił to Gadomski.
(zaprasza.net)
17 sierpień 2005

 

  

Archiwum

Po Jagarze (1)
maj 14, 2005
Antiglobalist
"Miss Universe"
maj 31, 2005
Piotr Mączyński
Tarcza - brac bez wstepnych negocjacji, slyszalem ze w Polsce stal jest w cenie na skupie.
lipiec 6, 2008
Gregory Akko
Doradcy, nie Filozofowi
lipiec 23, 2006
Jacek Bartyzel
Naród, który głupotę nazywa odwagą
lipiec 21, 2006
Artur Łoboda
Moses
marzec 8, 2005
Iwo Cyprian Pogonowski
Zarzut antysemityzmu
maj 29, 2008
Dariusz Kosiur
Stowarzyszenie na rzecz Europy Ojczyzn
maj 1, 2003
Al Queda made in Israel
luty 14, 2003
A może nie warto zaglądać na ten Portal?
marzec 1, 2007
Artur Łoboda
Opcja Zerowa. Sto lat za murzynami, pięć minut przed Żydami
marzec 6, 2008
Artur Łoboda
Słowacja: protesty "wolnych" mediów
marzec 27, 2008
marduk
Izrael ma bron atomowa
grudzień 5, 2007
Goska
Łamanie Praw Człowieka Pod Okupacją Izraela
wrzesień 30, 2006
Iwo Cyprian Pogonowski
Fałszywe wizje historii
styczeń 5, 2008
Iwo Cyprian Pogonowski
(NFI) Jupiter świeci brudnym światłem
lipiec 30, 2002
PAP
Polska polityka energetyczna
lipiec 1, 2007
.
Tytus de ZOO powrócił
kwiecień 27, 2003
Artur Łoboda
Do diabła
maj 21, 2008
Marek Jastrząb
Gówniarz, nie prezydent
kwiecień 1, 2004
PAP
więcej ->
 
   


Kontakt

Fundacja Promocji Kultury
Copyright © 2002 - 2024 Polskie Niezależne Media