ZAPRASZA.net POLSKA ZAPRASZA KRAKÓW ZAPRASZA TV ZAPRASZA ART ZAPRASZA
Dodaj artykuł  

KIM JESTEŚMY ARTYKUŁY COVID-19 CIEKAWE LINKI 2002-2009 NASZ PATRONAT DZIŚ W KRAKOWIE DZIŚ W POLSCE

Ciekawe strony

Izrael. Historia Palestyny w XX wieku. 
 
Częstotliwości radiowe i mikrofalowe a manipulacja ludzkimi emocjami i zachowaniem 

 
 

 
Nie dajmy się lobbystom energetyki jądrowej! Wywiad z prof. Mirosławem 
Energetyka jądrowa jest przeżytkiem - nadzieje na tanią energię dawała w latach 60. ubiegłego stulecia, czyli przed pół wiekiem. Okazało się natomiast, że jest kosztowna, niebezpieczna, i nie wiadomo, jak poradzić sobie np. z jej odpadami. Istnieje jednak silne lobby łapówkarskie, które wciska energię jądrową do krajów słabych politycznie i gospodarczo. Nie możemy się mu poddać. 
Iwo Cyprian Pogonowski 
Notka wikipedii dotycząca osoby prof. Iwo Cypriana Pogonowskiego 
Wszystko pod kontrolą 
Od zawsze służby specjalne kontrolowały rzekome niezaplanowane spotkania oficjeli z obywatelami.
Przykład podstawionego Putina - jako przypadkowego przechodnia.
 
Chasydzki ślub w NY legalny w dobie kowida 
 
Jak ludzie "umierają" w "szpitalach kowidowych" 
Tak wygląda koronawirus Covid 19 w szpitalach zachodniej Polski 
Naczelna Izba lekarska współpracuje z duchami zmarłych lekarzy  
Bezczelność kowidowców przekroczyła wszelkie granice. Powołują się na autorytet zmarłych lekarzy, by ścigać uczciwych lekarzy.  
Dr.Coleman szczepionka Covid możne zabić każdego 
Wszystkie zaszczepione istot zaczną umierać jesienią  
Finansowany przez Google zespół „sprawdzający fakty” wydaje się być garstką fikcyjnych Hindusów w zubożałym miasteczku niedaleko Bangladeszu 
 
Zakrzyczana prawda 
Mamy 2010 rok a zbrodniarze którzy doprowadzili do wielu wojen i kryzysu światowego w w dalszym ciągu - z tupetem - niczym Josef Goebbels kłamią w oczy w kwestii sytuacji gospodarczej świata i Stanów Zjednoczonych
 
Kto mordował w Katyniu 
Izraelska gazeta „Maariv” z 21 lipca 1971 r. wyjawia końcowy sekret katyńskiej masakry. 
Dr. Jeff Barke przerywa milczenie o COVID19 
 
FDA ogranicza stosowanie szczepionki J&J z powodu powikłań 
Amerykańska agencja zmieniła swoje stanowisko z uwagi na wysokie ryzyko wystąpienia powikłania po przyjęciu preparatu Janssen, czyli zakrzepicy z zespołem małopłytkowości (TTS).  
Ivan Komarenko wywiad dla Głos Obywatelski 
W obronie Naszej wolności 
Nazwisko Horban na mapie świata 
 
Ostatni mit (o polityce sowieckiej) 
 
Kaczyński również nas w to wciągnął 
Zbrodnie wojskowe w Iraku 
David Icke w LondonReal TV 
Podczas bezpośredniej transmisji na YouTube (6 kwietnia 2020 r.) obejrzało 65 tysięcy osób. Zaraz potem został on usunięty ze wszystkich kanałów YouTubea, Vimeo i Facebooka. Wywiad - zwłaszcza od ok. 50 min. - polecamy polskim władzom, ekspertom, dziennikarzom, policji i wojsku oraz wszystkim tym, którzy czują, że w niedalekiej przyszłości mogą przyczynić się do zachowania godności i wolności przez człowieka.  
Dowody na zbrodnię ludobójstwa szczepionkowego są nawet w bazie VAERS  
To jest artykuł z maja 2013 roku!
i dotyczy wszystkich - wcześniejszych szczepień.  
więcej ->

 
 

Portrety świet(n)ych udawaczy: casus Aureliusza Augustyna

Były działacz ”Solidarności” z Wrocławia, mieszkający obecnie w Lund (piękne miejsce) w Szwecji, poznany przeze mnie kilka lat temu w Zakopanem Krzysztof Cierpisz napisał w jednym ze swoich emaili, adresowanych do co najmniej pięćdziesięciu korespondentów, coś bardzo interesującego:

(Lund, 2007 01 22)

Szanowni Panstwo,

Dyskusje nt JPII - jego roli, wplywu na Kosciol Swiety i Swiat – nalezy rozpoczac natychmiast . To ze wzgledu na to, ze z tym papiezem mamy sytuacje podobna do tej z Leninem. Pamietam gdzies lata 70 –te, kiedy nagle przeczytalem . ze wlasnie wydano 2 nowe tomy dziel Lenina. Mowiac Krotko 50 lat po swojej smierci Lenin wciaz tworzyl.



Porownujac zas JPII do Wolodi nie mam na mysli tego, ze jego sekretarz Dziwisz zlamal wole Zmarlego I przywlaszczyl zapiski, ktore wg testametu powinien byl spalic (...). Uwazam , ze pamietniki te beda instrumentem niszczenia Kosciola Swietego. Ze wzgledu na ich charakter . tym narzdziem - Kosciol Swiety bedzie poddany probie zmienienia Go w kosciol - jako jeden z wielu. Co chyba nawet bylo marzeniem JPII.



(...) Przypuszczam, ze w/w ogrom luznych notatek , ktore nie zostaly spalone, beda dodatkowym instrumentem manipulacji – a kto wie moze mechanizmem przeniesienia bledow mlodosci Lolaka w strefe bledow Osoby Papieza. W ten sposob, ukaznie Osoby formalnie swietej - jako tych warunkow nie spelniajacych - podwazyc moze fundematy Kosciola Swietego. Tym bardziej , ze moze to dotyczyc zarowno Lolka Wojtyly jak I tez JPII jako Calosci I ciaglosci ( co podkreslam).


No cóż, chyba tak ?le, jak to prorokuje pan Krzysztof, nie będzie. Jan Paweł II bardzo bowiem dobrze wykonał swą, trwającą przez całe ćwierć wieku, apostolską misję. Nic dodać i nic tutaj ująć, a jego „błędy młodości Lolka” Kosciol Swiet(n)y mu przecież wybaczy. Jako zawodowy filozof, który z konieczności po wielokroć „wałkował” na zajęciach ze studentami świetną twórczość świętego Augustyna (356 – 430 n.e.), zobowiązany jestem do przypomnienia, że Aureliusz Augustyn, podobnie jak „nasz” Karol W., miał młodość całkiem „nieświętą” (m.in., panienki, hulanki, nieślubne dziecię, etc.), ale pomimo to Świętym został. Co więcej, został tak zwanym „Ojcem Kościoła”, niezwykle cenionym przez Kościół Łaciński, który grecką nazwę „katolickiego”, czyli powszechnego, sobie przywłaszczył.


Ponieważ zaś ciągle się publicznie w Polsce rozpacza, jakimi to „agentami zwalczającej Kościół” SB-cji byli obecni biskupi, to warto ludziom małej wiary przypomnieć, że jeszcze świętszy od Aureliusza Augustyna, Święty Paweł w młodości też był agentem ówczesnej izraelskiej bezpieki. Jak podają „Dzieje apostolskie” robił on wszystko, aby zniszczyć znienawidzoną przez Sanhydryn sektę założoną przez Nazarejczyka. Jak się nie dało tego zrobić „gro?bami i mordem” (9, 1-2), to oczywiście próbowano przez dywersję od wewnątrz, tak jak to zawodowo robią SB-cy we wszystkich „świetnych” krajach świata, zwłaszcza tych, które wywodzą swą „bożą naturę” od opisanych w Biblii praktyk Świętego Świętych Izraela.


Jak zatem rodzą się w Kościele Bożym ci Świetni Święci, których subito santo JP II za swej kadencji wyświęcił aż chyba z dwustu lub nawet więcej? Dokładnie tak samo jak w starożytności, tu Całość i Ciągłość tradycji Świętego Kościoła Zachodu świetnie się zachowała. Otóż na przykład Aureliusz Augustyn, którego znam tylko przez jego literacką spuściznę, był przede wszystkim doskonale wyćwiczonym w chwytach erytystycznych rzymskim retorem, a zatem z definicji ŚWIETNYM UDAWACZEM i właśnie dlatego został Świętym Kościoła. Dokładnie tak jak WYBORNYM POZORANTEM, czyli UDAWACZEM BYŁ ŚWIĘTY PAWEŁ, na którego „Listach” św. Augustyn w swych naukach moralnych się wzorował. Ten to Szaweł z Tarsu, by uwierzytelnić się wśród członków znienawidzonej przezeń heretyckiej wspólnoty (komuny!), udawał nawet, że miał kontakt słuchowy (ale nie wzrokowy, a więc to był zwykły omam) z samym Jezusem Chrystusem na drodze do Damaszku!


No i ten znakomity udawacz z Tarsu zaczął nauczać – co Aureliusz Augustyn świetnie rozpropagował – że uświęcona krwią ukrzyżowanego Chrystusa, zagarnięta poganom przez chrześcijan Ziemia, stanie się Świętą. Tę „uświęcającą ziemię” ambicję Ludu bożego już blisko dwa wieki temu podsumował w USA jakiś wódz systematycznie podówczas wyniszczanego, przez pobożnych chrześcijan, indiańskiego plemienia: „ONI NAWET WŁASNEGO BOGA ZAMORDOWALI, ABY TYLKO SIĘ IM SZCZĘŚCIŁO W BIZNESACH”.


A zatem poniżej, opracowany na nowo przy okazji przygotowywania książki „’MŁOT NA ROZUM’ LIBERALNEJ DEMOKRACJI”, esej na temat świetnej twórczości świętego Augustyna:



Rozdział 6



Koncepcja Amnezis, czyli „ducha zapomnienia” św. Augustyna i jej wpływ na nauki o życiu dzisiaj

I. Wprowadzenie

Historię niechęci środowisk naukowych – zwłaszcza dominujących propagandowo w nauce Zachodu środowisk anglosaskich – do zajmowania się mechanizmami przystosowawczymi roślin i zwierząt autor opisał w książce „Atrapy i paradoksy nowoczesnej biologii” ([i]) – którą to książkę, napisaną już w roku 1983 na zamówienie wydawnictwa „Nasza Księgarnia”, udało się wydać dopiero w dziesięć lat pó?niej. Patrząc możliwie jak najbardziej szeroko na sprawę ogólnych koncepcji ewolucyjnych, od blisko już stu lat – czyli od momentu odrzucenia tzw. „Prawa biogenetycznego” sformułowanego przez E. Haeckla (ontogeneza płodu zwierząt jest powtórzeniem etapów filogenezy danego gatunku), panuje rodzaj entuzjastycznego zaniku myśli racjonalnej, który to gatunek ‘naukowego bezmyślenia’ jest nagłaśniany medialnie przez popularno-naukowe książki Richarda Dawkinsa, o intrygujących, tchnących antropomorfizmem tytułach „Gen samolubny” oraz „Ślepy zegarmistrz”.

Nad socjo-psychologicznym zagadnieniem, dlaczego dominujące w biologii grupy uczonych nie chcą znać licznych dowodów wskazujących, że zarówno rośliny jak i zwierzęta, w tym i ludzie, posiadają endogenne, wewnętrzne organy zezwalające im na adaptacyjną modyfikację ich gnomów, autor pracował około 20 lat, by w końcu zostać profesjonalnym filozofem, wykładającym filozofię starożytną, zajmując się jednocześnie, w zakresie filozofii współczesnej, pracami „heretyków globalizmu” takich, jak na przykład Noam Chomsky ([ii]).

I tutaj autor dokonał kolejnego, „polityczno-naukowo niepoprawnego”, wartego szerszej publikacji odkrycia, trochę w swej strukturze podobnego do tego dokonanego przezeń 30 lat wstecz, kiedy to dobra znajomość zasad fizyki i jednocześnie zasad ludzkiej fizjologii, stały się podstawą do zakwestionowania przezeń neodarwinowskich zasad genetyki populacji. (W zakresie której to dyscypliny autor pracował w Genewie pod kierunkiem znanego francuskiego matematyka, i publicysty naukowego prof. Alberta Jacquarda.). Otóż bliższe zapoznanie się, w ramach przygotowywania zajęć dla studentów, z dostępnymi w języku polskim „Pismami” teozoficznym Filona z Aleksandrii, oraz ze szczegółami prac na temat „iluminacji przez Boga” Św. Augustyna, doprowadziło autora do dość „frywolnego” podejrzenia. Otóż wszystko wskazuje na to, że przyczyną, dla której uczeni dzisiaj, podobnie jak Ojcowie Kościoła w starożytności, odwracają wzrok od faktów niezgodnych z ich, pochodzącą z zewnątrz „iluminacją”, jest nie Duch Poznania, tylko jego przeciwieństwo, poznawczy „bezduch” powodujący amnezis, czyli zapomnienie prawd dobrze znanych starożytnym filozofom-przyrodnikom Grecji.


II. Koncepcja Amnezis, czyli „ducha zapomnienia” Św. Augustyna


By tę tezę udowodnić, przejd?my do koncepcji poznawczej Aureliusza Augustyna, która to koncepcja przez blisko tysiąc lat dominowała w Kościele Zachodu i nadal dominuje wśród silnie „zdehellenizowanych” sekt protestanckich. (Autor słyszał od znajomego profesora filozofii z Gdańska, że w jednej z encyklik Jana Pawła II znajduje się wskazanie, by Kościół powrócił do augustynizmu.) Otóż zaproponowaną przez Augustyna metodę poznania świata zewnętrznego, przy wykorzystaniu „instrukcji” pochodzących od jego wewnętrznego Boga, który „jest bardziej we wnętrzu człowieka, niż on sam w tym wnętrzu jest obecny” Jan Legowicz ([iii]) streścił w sposób następujący:

„U Aureliusza Augustyna ten poznawczy kontakt z Bogiem tworzy stan znawczego z nim zespolenia, nazywanego „iluminacją” … Owa „iluminacja” to ciągłe pouczanie człowieka przez zawartą w nim wewnątrz „Prawdę” …Jak pisze Augustyn „dlatego radzimy się nie stanu rzeczy rozbrzmiewających na zewnątrz lecz prawdy, która wewnątrz nas kieruje samym umysem” … A więc nie „światło” rzeczy, ale owo światło wewnętrzne, które „in anima est” jest ?ródłem i kryterium poznania. … To poznanie Augustyn utożsamia nie z wiedzą, nauką, lecz z mądrością, polegającą na umysłowym oglądzie idei, niezmiennych zasadach i odwiecznych racjach wszechrzeczywistości. … Dopiero ten, kto posiadł taką mądrość, może szukać wiedzy i nauki o świecie zewnętrznym.”

Aureliusz Augustyn zakłada oczywiście, iż to właśnie on posiadł taką zdolność oglądu „odwiecznych racji wszechrzeczywistości” i w związku z tą swą, „daną mu od Boga” mądrością, zaleca on swym czytelnikom: „Jeśli się uczyć języków – to hebrajskiego, greckiego i łacińskiego by móc sięgnąć po oryginały tekstu Pisma, jeśli zdobywać wiedzę o przyrodzie nieorganicznej i organicznej, o roślinach i zwierzętach, to również przez znajomość tego samego sakralnego ?ródła.”

Legowicz pisze, iż taki pogląd Augustyna na to, czego warto się uczyć, jest bardzo jednostronny i zawężający umysłowo. W dodatku jak się przeczyta przytoczony przez tegoż Legowicza życiorys Augustyna, to można odkryć, że „bóg” iluminujący od wewnątrz przyszłego świętego zagościł w nim dopiero w jego dojrzałym wieku, w młodości Augustyn był aktywnym członkiem sekty manichejczyków, a zatem szanował ich boga i zapewne lubił czytać ich pisma. Do pomysłu, by tylko w Starym i Nowym Testamencie szukać mądrości życiowej oraz wiedzy o świecie, Augustyn doszedł dopiero pod wpływem swych chrześcijańskich mentorów, Symplicjana, Ambrożego i Werekolusza. A to oznacza, iż ten filozof chrześcijański po prostu zapomniał, że „bóg” iluminujący jego „pobożne” utwory pisarskie też do jego wnętrza, poprzez kontakt zmysłowy ze światem zewnętrznym, przyszedł. To „zapomnienie” (amnezja) Augustyna odnośnie jak najbardziej zmysłowego i materialnego pochodzenia iluminującego go „boga”, okazało się mieć w ciągu następnych stuleci zasadnicze wręcz, dla historii świata, następstwa.


III. Następstwa amnezji, czyli ‘zapomnienia’ przez chrześcijan osiągnięć naukowych przyrodników greckich


Rozpowszechnienie się, wraz z chrześcijaństwem, zwłaszcza zachodnim, augustiańskiej myśli, że wiedzy o świecie należy szukać wyłącznie w Piśmie Świętym, doprowadziło do sytuacji, że chrześcijanie w ogóle zapomnieli o tym, o czym doskonale wiedziały narody starożytne basenu Morza Śródziemnego, na przykład to, że Ziemia ma kształt kulisty. (Starożytni geodeci greccy obliczyli promień Ziemi z dokładnością, w porównaniu z obecnymi pomiarami, do jednego procenta!) Co ciekawsze, to ogólne przekonanie wczesno-chrześcijańskich elit intelektualnych o tym, iż Ziemia jest płaska (bo w Biblii nie ma ani słowa o jej kulistości), pojawiło się wśród interpretatorów Pisma Świętego mieszkających zazwyczaj nad brzegiem morza, gdzie każdy przecież, przyglądając się jak zza horyzontu wynurzają się statki przypływające do portu, mógł naocznie się przekonać, iż morze musi mieć powierzchnię zakrzywioną!

Wskazanie przez Augustyna na Pismo Święte jako na jedyne, warte studiowania ?ródło informacji o przyrodzie, oznaczało wycofanie się chrześcijan nie tylko z wcześniejszej, zgromadzonej przez starożytnych, wiedzy o budowie Ziemi oraz Kosmosu (geodezja, astronomia), ale także wycofanie się z bardzo bogato opracowanej przez Arystotelesa wiedzy dotyczącej przyrody ożywionej. To związane z rozwojem chrystianizmu wycofanie się z wiedzy o istocie zachowania się, zarówno zwierząt jak i ludzi zachowało się do dzisiaj, w przeciwieństwie do geodezji i astronomii, które w Renesansie zostały „re-odkryte”. Dowodem tego jest zespół nowoczesnych wierzeń naukowych znanych jako darwinowska – oraz ‘neodarwinowska’ – teoria ewolucji świata ożywionego.

Jeśli chodzi o Karola Darwina, to oparł on swą koncepcję ewolucji na wcześniejszych o kilkadziesiąt lat rozważaniach Thomasa Malthusa, który w dziele „O populacji” wyliczył, że wzrastająca za jego czasów w postępie geometrycznym ludność Anglii nie będzie mogła wkrótce znale?ć dla siebie wystarczającej ilości pożywienia, którego przyrost następował tylko w postępie arytmetycznym. Malthus postulował, co znalazło dwieście lat temu szerokie uznanie wśród angielskich odbiorców jego pracy, że w związku z tym matematycznie przewidywalnym niedoborem żywności, musi wśród ludzi wyniknąć sławna „walka o byt”. I ta wewnątrzgatunkowa „walka” winna powodować, jak to Karol Darwin napisał w tytule swej, jeszcze sławniejszej od Malthusa książki „Powstanie gatunków na drodze naturalnej selekcji, czyli przeżywanie faworyzowanych ras w walce o życie” ([iv]).


Otóż gdyby pastor Malthus, a za nim Karol Darwin, zamiast studiować teologię (a więc głównie Biblię), jako podstawowy element swego uniwersyteckiego wykształcenia, przestudiowali li tylko podstawowe, ogólnie dostępne w Anglii za ich czasów, kompilacje dzieł Arystotelesa, to nigdy by nie mogli wymyślić teorii, która im przyniosła tyle sławy. Mianowicie, jeśli chodzi o funkcję „rozmnażanie się”, to Arystoteles zawarł ją w bardziej ogólnym pojęciu „wzrostu istot żywych” i twierdził, że ten wzrost populacji jest trywialnym wynikiem odżywiania się zoon, czyli żywin. Gdy zabraknie żywności to wzrost kazdego organizmu automatycznie ulega zatrzymaniu, co logicznie oznacza, że zatrzymaniu ulegają też procesy rozmnażania się populacji organizmów „niedojadających”. Ten fakt jest doskonale znany nie tylko mikrobiologom, ale także wszystkim hodowcom roślin i zwierząt. To „prawo Arystotelesa” dotyczy oczywiście także ludzi, na przykład u kobiet biorących udział w wielomiesięcznych wyprawach wysokogórskich, których organizmy więcej spalają niż potrafią się zregenerować, następuje zahamowanie procesu jajeczkowania, przez co zanika u nich, w tych trudnych warunkach, zdolność rozrodcza.

Jak to autor ilustruje w swych wcześniejszych pracach ([v]), całość koncepcji ewolucyjnych współczesnych neodarwinistów można wyprowadzić logicznie z kilku bardzo prostych opinii na temat przyrody ożywionej jakie znajdujemy na pierwszych stronach rozpoczynającej Stary Testament księgi „Genesis”, czyli „O powstaniu rodzajów (zwierząt)”, a także z kilku innych, prostych wyobrażeń o przyrodzie zawartych zarówno w Starym jak Nowym Testamencie (patrz tabela w Addendum).


IV. „Biblijny” brak zrozumienia dynamiki procesu uczenia się jako przyczyna odrzucania teorii ewolucyjnych typu lamarckowskiego


Uważna analiza informacji zawartych w Piśmie Świętym zezwala nie tylko na podanie genezy współczesnych wierzeń typu neodarwinowskiego. Taka analiza zezwala również na podanie przyczyny, dla której wszelkie próby wytłumaczenia procesów ewolucyjnych poprzez odwoływanie się do zdolności istot żywych do aktywnej – i inteligentnej – reakcji na najrozmaitsze stresy środowiskowe, są skazane na niepowodzenie, szczególnie w krajach przesiąkniętych, tak jak USA dzisiaj, kulturą promieniującą z biblijnego przekazu na temat zachowania się ludzi oraz zwierząt ([vi]). Tylko w tych nowoczesnych społeczeństwach, które wydobyły się, częstokroć w sposób bardzo brutalny, spod chrześcijańskich ograniczeń poznawczych, idee typu ‘lamarckowskiego’ zdobyły szersze uznanie. Chodzi tutaj głównie o Francję (oczywiście J. B. Lamarck, a w wieku XX-tym P. Wintrebert P. oraz P.P. Grassé, u którego autor był przez pewien okres na stażu naukowym), Niemcy (E. Haeckel), Szwajcarię (J. Piaget), oraz oczywiście Rosję Radziecką (T. Łysenko).

Skąd się bierze ta niechęć do uznania, przez „ujednolicony” obecnie świat nauki faktu, że istoty żywe potrafią samodzielnie, zwłaszcza w młodości, poprzez powtarzane wysiłki, ‘konstruować’ (określenie J. Piageta) swe struktury genetyczne dające im dość dobre, w wieku dojrzałym, szanse na w miarę spokojne przeżycie do starości? Szczegółowe zapoznanie się autora z wydanymi w języku polskim „Pismami” Filona z Aleksandrii uświadomiło mu, że w Biblii bardzo trudno znale?ć jakąkolwiek wzmiankę o tym, że systematyczny trening względnie inny wysiłek poznawczy odegrał jakieś znaczenie przy zdobywaniu, przez biblijnych proroków, ich wiedzy o świecie

Pochwałę „bezwysiłkowego” nabywania wiedzy „przy pomocy Boga” znajdujemy też w nowotestamentowych „Dziejach Apostolskich”, chociażby w momencie, kiedy to zainspirowani Duchem Świętym apostołowie nagle zaczynają mówić wieloma językami. Także Św. Paweł w swych listach zapewnia, że chrześcijanie są predestynowani do zbawienia „nie poprzez (wymagające wysiłku) uczynki, ale poprzez (całkowicie bierną) wiarę”. Ta wiara oczywiście ma polegać na bezkrytycznej akceptacji faryzejskich „objawień” tegoż Pawła, w rodzaju „Przez Chrystusa (jako „baranka bożego”, czyli kozła ofiarnego) umęczenie, waszych grzechów odkupienie (i świata zbawienie)”.

Dość liczna, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, populacja ludzi od wczesnego dzieciństwa wychowywanych w atmosferze bezkrytycznej lektury Biblii, w wieku dojrzałym może rzeczywiście mieć kłopoty ze zrozumieniem, że na przykład języków, uczymy się poprzez wielokrotnie powtórzoną imitację d?więków wydawanych przez osoby znajdujące się w naszym otoczeniu. Mam tutaj na myśli znanego amerykańskiego lingwistę, Noama Chomsky’ego, który polemizując pod koniec lat 1970-tych z Jean’em Piagetem na temat mechanizmu uczenia się, napisał dosłownie coś takiego:

„Wydaje się, że mamy istotne, wręcz przytłaczające dowody na to, iż podstawowe aspekty naszego życia umysłowego i społecznego, wśród nich także i język, są zdeterminowane jako część naszego wyposażenia biologicznego i że nie są nabywane przez proces uczenia się, a tym bardziej przez trening.” ([vii]) Oględnie mówiąc, najsławniejszy na świecie lingwista najwyra?niej „zapomniał”, jakich to w dzieciństwie dokładał starań, by płynnie zacząć czytać – a pó?niej i recytować z pamięci – podsuwane mu pod nos przez ojca hebrajskie „święte pisma”.

V. Imię wewnętrznego „niby Boga” nakazującego profesjonalistom widzieć tylko „właściwe” fakty.


Podany powyżej przykład „braku pojęcia” sławnych uczonych, na temat metod jakie spontanicznie stosują, zarówno zwierzęta jak i ludzie, by osiągnąć swe wyższe, wymagające pawłowowskiego okresu treningu, życiowe umiejętności, jest ilustracją patologicznej wręcz „ślepoty” elit dominujących w dzisiejszych naukach o zachowaniu się zwierząt i ludzi. Na zakończenie zatem tego krótkiego szkicu o wpływie religii na naukę, warto powiedzieć kilka słów, skąd ta ułomność poznawcza się wzięła. Jeśli chodzi o „boga” kierującego „bardziej niż on sam” postępowaniem Aureliusza Augustyna, to pewną informację na jego temat możemy osiągnąć studiując dostępne biogramy tego sławnego męża. Otóż Augustyn, prowadząc w młodości dość hulaszcze życie, miał ciągłe problemy finansowe, które przezwyciężał pisząc uczone teksty jurystyczne „dla mamony” – jak się do tego, w swych pó?niejszych pismach, z obrzydzeniem przyznał.

Między 30 a 33 rokiem życia Augustyn nawrócił się z manicheizmu na chrześcijaństwo i zaczął pisać teksty oceniane przez niego samego jako pisma „człowieka nareszcie wolnego”. Czy jednak może nagle stać się wolną osoba, który przez kilkanaście wcześniejszych lat, wskutek swych nieumiarkowanych potrzeb natury konsumpcyjnej, zmuszała się często do pracy „dla mamona”? Doskonały starożytny obserwator ludzkich zachowań, Arystoteles miał w tej sprawie zdanie bardzo kategoryczne. Po osiągnięciu swej dojrzałości ludzie zaczynają żyć „niewolnictwem swych przyzwyczajeń” nabytych we wczesnym okresie rozwoju ich osobowości. (Uczciwy ‘genetyk rozwoju’ dodałby tutaj, że to „niewolnictwo przyzwyczajeń” jest kodowane przez powstałe w tym okresie rekombinacje genomów komórek organów wdrożonych do częstego wykonywania tych samych funkcji.) Jakich zatem przyzwyczajeń musi nabierać każdy ambitniejszy prawnik, który „dla pieniędzy” podejmuje się bronić częstokroć bardzo brzydko pachnących interesów swych klientów? Po prostu, starając się ich ‘wybielić’ w oczach sądu, stara się on nie dostrzegać negatywnych aspektów poczynań bronionych przezeń osób lub instytucji. To znane „przyzwyczajenie” adwokackiej palestry odruchowo zastosował rzymski retor Augustyn, gdy jego „głównym klientem” stał się Kościół, na łonie którego zaczął robić karierę „advocatus dei” czyli adwokata boga.

Na to, że Augustyn tak jak przed swym nawróceniem, tak i po nim pisał będąc iluminowanym od wewnątrz „bogiem pożądliwości” sławy oraz pieniędzy, wskazują niektóre fragmenty jego dzieł, zwłaszcza zawarta w „La doctrina chrystiana” apoteoza „kradzieży z polecenia Pana”, dokonanej przez Żydów pod przywództwem Mojżesza, bezpośrednio przed ich ucieczką z Egiptu (Wj 3, 22). Przyczyna chętnej akceptacji przez Kościół tej augustyńskiej „nauki chrześcijańskiej” polegającej na imitatio judeourum, czyli imitacji złodziejstwa Ludu bożego, była prawdopodobnie bardzo prozaiczna. Jak można to przeczytać w „Historii filozofii” Legowicza, akurat w okresie gdy Augustyn tworzył swą „chrześcijańska doktrynę”, Kościół w zachodniej części Imperium Romanum przejmował majątki likwidowanych podówczas świątyń pogańskich i zapewne szukał jakiejś podpory prawnej dla organizowanych przezeń podówczas „przekształceń własnościowych”. I taką „podstawę prawną”, w postaci tak zwanego ‘precedensu’, znalazł w Piśmie Świętym doskonały rzymski prawnik Aureliusz Augustyn. W sposób iście godny „advocatus dei” argumentował on, iż sam Chrystus (In „statu pre-nascendi”) był obecny, gdy Lud Boży wynosił z Egiptu, „pożyczone” od jego naiwnych mieszkańców, „naczynia, oraz ozdoby ze złota i srebra, a także (liturgiczne) szaty” ([viii], [ix]).

Wnioskując dalej, jeśli ‘bogiem wewnętrznym’ Aureliusza Augustyna, „tkwiącym w nim bardziej niż on sam w tym wnętrzu był obecny”, zarówno przed jego nawróceniem się jak i po nim, było aramejskie (syryjskie) bóstwo Mamon, to i światło, które przed czytelnikami swych dzieł ten Ojciec Kościoła roztaczał, było światłem Mamona, według Karola Marksa „Prawdziwego (choć ukrytego) boga Izraela, który stał się bogiem świata, przed którym wszyscy inni bogowie człowieka ugiąć się muszą” ([x]). A ten właśnie, obecnie ponadnarodowy „bóg Izraela” jest rzeczywiście w stanie wymusić zapomnienie najbardziej elementarnych prawd, a zwłaszcza tej, że człowiek, który się samo-ogranicza do lektury jednej tylko księgi jest rodzajem DUMNEGO IGNORANTA, czyli człowieka z definicji ZŁEGO, którego należy się obawiać, jak to postuluje stara rzymska maksyma.

Przytoczoną powyżej opinię „bezbożnego” Marksa warto skojarzyć z antyczną obserwacją Jezusa z Nazaretu, którego nauki, zarówno w „Listach” św. Pawła jak i tekstach Augustyna, są po prostu przemilczane. Mianowicie ten Jezus, który w „La doctrina christiana” występuje tylko w postaci Chrystusa przybitego do krzyża, przed swą śmiercią nauczał, że „nie da się służyć jednocześnie dwóm Panom, Bogu i Mamonie”. Gdy zaś zgodzimy się z arystotelesowskim odkryciem, że u Augustyna zarówno przed jak i po jego „nawróceniu się” bogiem wewnętrznym był Mamon, Pieniądzem zwany, to istotę działalności wychowawczej tego Ojca Kościoła najzwię?lej, choć w dość wulgarny sposób, przedstawia współczesne amerykańskie porzekadło ludowe, z którym dopiero bardzo niedawno autor miał możność się zapoznać: „(when) money talks, bullshit walks”. Gdy skojarzymy tę celną obserwację prostych obywateli USA, ze starożytną twórczością imitującego św. Pawła Augustyna, to z łatwością odkryjemy, że i „Confesiones” (Wyznania) i „La doctrina christiana” i „Civitas dei” (Misto boże) i inne znane pisma tego biskupa, iluminowanego „od wewnątrz” jego „bogiem pożądania sławy oraz dobrobytu”, to nic innego jak „święty bełkot”, przez prozaicznych Amerykan „byczym g.” zwany!

Co więcej, z tego ostatniego odkrycia da się, drogą dedukcji logicznej, wysnuć cały szereg interesujacych wniosków na temat wartości prac naukowych oraz teologicznych opartych o augustynizm. Pierwsza, a zarazem zasadnicza sprawa, to jest kwestia boga, który ponoć „tkwi w naszym wnętrzu bardziej, niż my sami w tym wnętrzu jesteśmy obecni”. Otóż według Arystotelesa i jego pó?niejszych wyznawców „nihil est in intellectu quod prius fuerit in sensu” – nie ma nic w umyśle czego wcześniej nie było w zmyśle (zmysłach). A zatem i pojęcie „boga”, podobnie jak i wszystkie inne werbalizowane pojęcia, pojawia się u nas dopiero wtedy, gdy je od kogoś usłyszymy i gdy nasz umysł wyobrazi sobie co ono oznacza. Stąd też „bóg” oznacza co innego dla dzieci, a co innego dla osób dorosłych, co innego dla biskupów, a co innego dla starzejących się dewotek. Innym zupełnie jest starotestamentowy „bóg Abrahama, Izaaka i – szczególnie – Jakuba”, który jest „bogiem zazdrosnym”, domagającym się od wyznawców „panowania nad wszystkim co się na ziemi porusza”, a zupełnie obcym mu „bogiem filozofów”, który nakazuje wiernym mu osobnikom nie tylko egoistycznie pożądać, ale i altruistycznie propagować, jak najszerszą o tym świecie Wiedzę. O tej zasadniczej różnicy, między bogiem Izraela a bogiem filozofów, przypomniał zresztą w czasie swego wykładu w Ratyzbonie Benedykt XVI, cytując opinię Blaise Pascala ([xi]).

Z powyższego wyszczególnienia logicznie wynika, że człowiek nie ma – bo z definicji istoty, która rozwija się ze „ślepego” embriona, po prostu nie może mieć – wrodzonego pojęcia boga. Ponieważ zaś „bóg”, dla chrześcijan to „stworzyciel nieba i ziemi”, a zatem i stworzyciel wszystkich możliwych pojęć, skąd wynika, że nie może być żadnych pojęć wrodzonych. Gdy zaś uwzględnimy, że „człowiek bez pojęcia” to jest człowiek, z definicji tego wyrażenia, po prostu głupi, to bezpiecznie możemy postulować, że CZŁOWIEK MA WRODZONˇ (FRANC. INNÉE) PO PROSTU GŁUPOTĘ. I te przyrodzoną mu głupotę człowiek w swym okresie dojrzewania stopniowo przezwycięża, a robi to poprzez piagetowskie „wyrównanie z nadmiarem” (reéquilibration majorante) zaburzeń psychosomatycznych, jakie u niego wywołują kolejne „zderzenia się” z rzeczywistością. Warto w tym miejscu przypomnieć, że powyższa, piagetowska zasada rozwoju osobowości poprzez „asymilację genetyczną otoczenia”, jest oparta o Prawo Biologii Lamarcka, według którego każde „wykorzystanie” zdrowego organu wywołuje jego (nad)regenerację. I właśnie tę „zapomnianą” obecnie przez ogół biologów WRODZONˇ (INNÉ) ZDOLNOŚĆ DO (NAD)REGENERACJI MUSI MIEĆ KAŻDA ŻYWINA, CZYLI ZOON, bo inaczej by nie przetrwała nawet kilku dni w ciągle próbujących ją uszkodzić warunkach.

Dalszym logicznym wnioskiem z powyższych rozważań jest uwaga, że wszystkie, dosłownie wszystkie, naukowe oraz religijne teorie , opierające się na wrodzoności, czy to jakichś szczególnych pojęć, czy nawet wrodzoności organów charakterystycznych tylko dla człowieka, jakimi są jego narządy mowy oraz rozum, są całkowicie błędne. Mówiąc po angielsku, te teorie inneizmu, rozpowszechnione przez wzorującego się na Augustynie Kartezjusza, reprezentują naukowy rubbish czyli śmieć (by uniknąć amerykańskiego określenia ‘bycze g.’). Organ mowy u człowieka się nie rozwinie, gdy w jego otoczeniu brakować będzie bod?ca w postaci ludzi tą mową się posługujących. Podobnie ma się rzecz z organem rozumu, jakżesz ubożuchnym w przypadku biblijnego „ludu bożego”, kształtującego obecnie świata historię. No i oczywiście, wyrosłe na wyćwiczonym w „amnesis” czyli ‘zapominaniu’ augustianizmie, nowoczesne kartezjańskie a następnie neodarwinistyczne koncepcje naukowe, negujące konieczność powtarzanych wysiłków dla osiągnięcia wyższych form zrozumienia oraz „asymilacji” przyrody, to też jest naukowy rubbish, którym uczeni-mamoniści „na topie” pracowicie zapychają głowy zarówno swych studentów jak i szerokiej publiczności. By wskazać tutaj jeszcze raz na wypowied? Noama Chomsky’ego, zaczerpniętą z wydanej przez PWN ksiażki „Noama Chomsky’ego próba naukowej rewolucji”: „Podstawowe aspekty naszego życia umysłowego i społecznego, wśród nich także i język, są zdeterminowane jako część naszego wyposażenia biologicznego i nie są nabywane przez proces uczenia się, a tym bardziej przez trening,” Czyż nie jest to klasyczny bullshit, czyli bełkot ([xii]), ale naukowy tym razem?


Przypisy:

[i] M. Głogoczowski, Atrapy i paradoksy nowoczesnej biologii, historia teorii różnicowania się (oraz degeneracji) ustrojów ożywionych, wyd. „M.G.”, Kraków 1993.

[ii] M. Głogoczowski ‘Antyzoologiczna’ filozofia społeczno-polityczna Norma Chomsky’ego; praca doktorska obroniona w styczniu 2003 na U.Ś. w Katowicach.

[iii] J. Legowicz Historia Filozofii Starożytnej Grecji i Rzymu, PWN, Warszawa 1972, str. 605 – 608.

[iv] Ch. Darwin, Origin of Species by Means of Natural Selection or the Preservation of Favoured Races in the Struggle for Life, wyd. Mentor Books, New York, 1958.

[v] O zasadniczym wpływie, czytanej powszechnie w Anglii w XIX wieku Biblii, na kształtowanie się poglądów Karola Darwina autor pisze wstępnie w „Atrapach i paradoksach” (ref. 1); rozwija tę myśl bardziej szczegółowo w niewydajnym dotychczas, angielsko-polskim dialogu pt. Syndrome of Blind Watchmaker (Syndrom ślepego zegarmistrza), z którego „Wstępu” jest zaczerpnięta przytoczona jako Addendum tabela, wskazująca na biblijny „korzeń” nowoczesnych, laickich teorii neodarwinowskich.

[vi] Na przykład znany amerykański teoretyk procesów ewolucyjnych, Theodosius Dobzhanski, w książce Genetics of the Evolutionary Process, (New York, 1970), w ten sposób uzasadniał swoją ignorancję znajomości podstawowego prawa biologii: “Dlaczego na przykład ćwiczenie wzmacnia mięśnie zamiast je osłabiać? Adepci tych teorii (typu lamarckowskiego) są zmuszeni do postulowania, czy bezpośrednio, czy pośrednio, że organizm posiada moc, nie dostępną do doświadczenia, reagowania w sposób adaptacyjny na wymogi środowiska.”

[vii] Noam Chomsky, Jean Piaget et al., Noama Chomsky’ego próba rewolucji naukowej, IFIS PAN, Warszawa 1995.

[viii] Św. Augustyn, O nauce chrześcijańskiej, ks. II, XVL 60-61, PAX, Warszawa, 1989.

[ix] Patrz dane zebrane w eseju M. Głogoczowski, „Bestie (post)modernizmu i ich ‘Pasterze’”, Forum Myśli Wolnej, nr 8/9, Kraków 2001

[x] K. Marks „W kwestii żydowskiej” [w] K. Marks i F. Engels, Dzieła, t. I, Warszawa 1972.

[xi] www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/podroze/

[xii] Szczegółową opinię na temat poznawczej zasadności kartezjańsko-chomsky’ego konceptu dziedzicznego kodowania ‘wewnętrznego’ (inneizm) podstawowych pojęć, oraz odruchów poznawczych, autor przedstawił [w] M. Głogoczowski „‘Antyzoologiczna’ filozofia społeczno-polityczna Norma Chomsky’ego”; praca doktorska obroniona w styczniu 2003 na U.Ś. w Katowicach.

28 styczeń 2007

Marek Głogoczowski 

  

Archiwum

Nazywam sie ARGUMENT
czerwiec 9, 2008
przeslala Elzbieta Gawlas Toronto
Życie w Gazie, czyli do Żydzi robią w Palestynie - wideo
listopad 25, 2007
przysłała Dorota
Mogilany. Ustalili pensję i diety
grudzień 11, 2002
(ETYZ) http://www.dziennik.krakow.pl
Kolejny etap niszczenia Polski
październik 22, 2003
Artur Łoboda
Unia robi z nas durniów
Politycy pozwalają na to (czy za przyszłe posady?)

kwiecień 28, 2003
www.dziennik.krakow.pl
Zaostrzone mają być przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu
maj 4, 2007
Marek Olżyński
Czy to początek końca partii PiS
kwiecień 19, 2007
.
Poziome drabinki bezpieczeństwa
styczeń 15, 2008
Mirosław Naleziński, Gdynia
Zrezygnujcie z życia. To będzie kompromis.
wrzesień 26, 2003
(NFI) Jupiter świeci brudnym światłem
lipiec 30, 2002
PAP
Nowy Rząd tak samo chory jak stary, tak samo antyspołeczny
luty 21, 2008
PAP
Biblijny Raj (PaRDeS, Paradise)
maj 21, 2006
Ireneusz Kania
Dialog o Polityce Zagranicznej USA
lipiec 28, 2006
Iwo Cyprian Pogonowski
Polityka niczym wredna kochanka
styczeń 16, 2008
Marek Olżyński
Nowak-Jeziorański o Unii i Radiu Maryja
grudzień 2, 2002
Artur Łoboda
Manifestacja przeciwko polityce Unii wobec Izraela
grudzień 13, 2002
PAP
Czy Kanał Panamski Będzie Powiększony?
kwiecień 26, 2006
Iwo Cyprian Pogonowski
Jeszcze o L.M.
kwiecień 6, 2004
www.angora.pl
W sprawie roszczeń WJC
luty 27, 2007
przysłał Bohdan Szewczyk
Lewica, prawica, bęc
wrzesień 7, 2006
Artur Łoboda
więcej ->
 
   


Kontakt

Fundacja Promocji Kultury
Copyright © 2002 - 2024 Polskie Niezależne Media