ZAPRASZA.net POLSKA ZAPRASZA KRAKÓW ZAPRASZA TV ZAPRASZA ART ZAPRASZA
Dodaj artykuł  

KIM JESTEŚMY ARTYKUŁY COVID-19 CIEKAWE LINKI 2002-2009 NASZ PATRONAT DZIŚ W KRAKOWIE DZIŚ W POLSCE

Ciekawe strony

Dyrektorzy Moderny i AstraZeneca obwiniają Rządy za niebezpieczne szczepionki 
Chciałbym poznać datę, jeśli to możliwe, kiedy rozszyfrowaliście całą sekwencję DNA tego wirusa, czy też opieraliście się wyłącznie na sekwencji dostarczonej przez rząd chiński?
Czy podczas prób na ludziach umierali u was ludzie, a jeśli tak, to na jaką chorobę umierali? 
Toksykologia kontra wirusologia: Instytut Rockefellera i kryminalne oszustwo w sprawie Polio 
Wybuch choroby w roku 1907, w Nowym Jorku dał dyrektorowi Instytutu Rockefellera, doktorowi Simonowi Flexnerowi, złotą okazję do wysunięcia roszczeń do odkrycia niewidzialnego “wirusa” wywołującego coś, co arbitralnie nazwano poliomyelitis. 
AI nie będzie świadoma, twierdzi Roger Penrose (Nobel 2020) 
Czy sztuczna inteligencja może być i czy kiedykolwiek będzie świadoma? 
Co musimy zrobić aby pokonać globalistów? 
Brat Alexis Bugnolo z Rzymu. 
Dowody zaplanowanej akcji szczepień przeciwko nieistniejącemu kowidowi 
Sasha przedstawia dowody na to, że cały proces opracowania, produkcji i zatwierdzenia zastrzyków na Covid był jednym wielkim teatrzykiem dla mas. Cała operacja, począwszy od rzekomych "badań klinicznych", a skończywszy na samej nazwie i klasyfikacji prawnej tych zastrzyków, jest jednym wielkim oszustwem, dokonanym przez rządy i agencje regulacyjne na całym świecie w ścisłej współpracy z kartelem farmaceutycznym.  
1984 
Podstawowa lektura dla młodych Polaków 
Niemcy 1940 - Izrael 2009 - Szokujące zdjęcia 
 
Wzmożenie infekcji wirusowych wywołane jest przez szczepionki 
Przemówienie Thierry’ego Baudeta w holenderskim parlamencie nt. agendy Covid-19
 
Kiedy Zełenski zagrał hymn narodowy przyrodzeniem 
 
Jak to jest z kowidem na Florydzie? 
 
Wszystko pod kontrolą 
Od zawsze służby specjalne kontrolowały rzekome niezaplanowane spotkania oficjeli z obywatelami.
Przykład podstawionego Putina - jako przypadkowego przechodnia.
 
Kto zmasakrował ludność Buczy?  
Różni niezależni analitycy wskazywali na rażące dziury i niespójności w dominującej narracji. Wszystkie siły rosyjskie opuściły Bucza w środę 30 marca, zauważa Lauria, powołując się na zgodę wszystkich stron:
rosyjskich i ukraińskich urzędników oraz zachodnich obserwatorów mediów. 
Ljubljana - protesty przeciwko szczepieniom 
29 września 2020 roku po incydencie na obwodnicy Lublany trwa na Placu Republiki protest przeciwko szczepieniom Covid-19
 
Nową pandemię zaplanowano na 2025 rok 
 
Powinniśmy się skupiać na wzmacnianiu odporności 
Prof. dr hab. n. med. Ryszard Rutkowski zadał pytanie Szumowskiemu.
Odpowiedzi nie uzyskał. 
To tylko... / It's just...  
Jak Nas wganiają w kajdany 
Debata ws. pandemii COVID-19! 
Sytuacja w Polsce i na świecie! Klimczewski, Socha, Giorganni!  
Nowa książka Sucharita Bhakdiego - przedstawiona w rozmowie z Andreasem Sönnichsenem i Martinem Haditschem 
Profesor Sucharit Bhakdi i jego żona profesor Karina Reiss opublikowali bestseller „Corona False Alarm”. Istnieje wstępny fragment nowej książki zatytułowanej „Corona unmasked”, którą można bezpłatnie pobrać z Goldegg Verlag. W dyskusji wideo zorganizowanej przez RESPEKT PLUS z profesorami Andreasem Sönnichsenem i Martinem Haditschem, Bhakdi przedstawił rozdział o szczepieniach i ich konsekwencjach. Fragment nowej książki „Corona unmasked” jest dostępny do pobrania z Goldegg Verlag  
WHO: Poprzez zdrowie publiczne do globalnej dyktatury 
Traktat WHO oraz poprawki do Międzynarodowych Przepisów Zdrowotnych to bezpośredni atak globalistów na demokratyczne, suwerenne narody świata (chociaż już wiemy, że tak naprawdę ani one „demokratyczne”, ani „suwerenne”) w celu ustanowienia sanitarnej dyktatury WHO pod pretekstem walki z niekończącymi się pandemiami (a według nowej, zmienionej niedawno przez WHO definicji „pandemii”, pandemią może być dosłownie wszystko - może być „pandemia otyłości”, „pandemia depresji”, „pandemia kataru”, "pandemia alergii", itd.) 
NIEMIECKI LEKARZ OPOWIADA CIEKAWOSTKI (DNI ŚFIRUSA 4) 
 
więcej ->

 
 

Precz z Kopernikiem! Niech żyje Ptolemeusz!

http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=254&year=2007&nrw=188&art=805

O totalnej mobilizacji raz jeszcze

Cezary Michalski bezlitośnie krytykując Ernsta Jßngera, nie zauważył, że ten ostatni mógłby być jego sojusznikiem w walce z ideologicznymi iluzjami naszych czasów. Sojusznikiem w bezlitosnym demaskowaniu kryjących się za nimi mechanizmów władzy

W swoim artykule "Totalna mobilizacja z perspektywy cywila" ("Europa", nr 185 z 20 pa?dziernika) Cezary Michalski posądził mnie o to, że podzielam (podzielałem?) poglądy polityczne Ernsta Jßngera, jakie ten wyrażał 80 lat temu. Jest to sąd dosyć pochopny, oparty na tekście będącym prezentacją nie moich własnych politycznych poglądów, lecz poglądów Jßngera z okresu Republiki Weimarskiej. Ów tekst, o którym dawno już zdążyłem zapomnieć - ba, siebie samego z tamtych lat ledwo co pamiętam - opublikowany został w 1995 roku w numerze "Stańczyka" poświęconym w całości Jßngerowi w setną rocznicę jego urodzin. Gdyby Michalski wyśmiał na przykład moją "Postkonserwatywną manif (i) estę" ("Stańczyk" 2004 nr 1/2) lub zniszczył projekty Imperium Europejskiego i Uporządkowanej Anarchii, jakie przedstawiłem na łamach "Arcanów" (2007 nr 4), nie powstałaby wówczas ta nieco absurdalna i utrudniająca wymianę myśli sytuacja, w której interlokutorzy nie tylko, że nie mogą ustalić, co właściwie jest przedmiotem ich sporu, ale jeszcze na dodatek przebywają niejako w innych czasoprzestrzeniach. Skoro jednak Michalski (nie mając prawdopodobnie pod ręką nikogo poważniejszego) desygnował mnie - mnie sprzed 12 lat, ale ja to zawsze ja - na wroga bliżej nieokreślonej "liberalnej nowoczesności", pozwolę sobie na kilka drobnych uwag i uściśleń do jego tekstu.

Deklarując się jako "mieszczański liberał", "liberalny cywil" i wróg wszelkich form politycznej i ideologicznej mobilizacji, Michalski przeprowadza brawurowy atak na zwolenników takowej mobilizacji, czyli na Ernsta Jßngera oraz tajemniczą i gro?ną "grupę filologów i historyków idei z Wrocławia". W oczach "liberalnego cywila" Jßnger to dekadent, hipokryta, fanatyk, zblazowany kapitan, żałosny mieszczański esteta i równie żałosny inteligencki naiwniak, człowiek politycznie skompromitowany, który "torował drogę" wiadomo komu - (doprawdy, czy nie można być trochę bardziej wyrozumiałym i pochwalić Jßngera choćby za to, że po 1945 roku w swojej wiosce uczestniczył przykładnie w wyborach powszechnych, głosując na CDU?). "Mieszczański liberał" Michalski (zręcznie skupiając uwagę czytelnika na sprawach trzeciorzędnych), tropi nietzscheanistów-hipokrytów, szydzi z grubych, niezdarnych i obłożnie chorych piewców arystokratyzmu (Słusznie! Dla grubasa cielesnym ideałem powinien być Grubas!), w lot odczytuje intencje, jakimi się kierują, ze znawstwem rozszyfrowuje psychiczne kompleksy tych fajtłapów pozujących na wojowników, niczym wytrawny psychoanalityk zagląda im w dusze, aby tryumfalnie przyłapać ich na oddawaniu się chłopięcym, zakazanym "militarnym fantazjom".

Kiedy się zbierze razem te wszystkie oskarżenia, podejrzenia, epitety, szyderstwa, moralne wyroki, prokuratorskie miny, tropienie intencji i deszyfrowanie ukrytych psychologicznych motywów, to z niejakim zdumieniem dostrzec można, że mamy do czynienia z kompletnie zrutynizowaną retoryką "moralno-ideologiczno-politycznej mobilizacji", której Michalski rzekomo nie cierpi! Gdyby naprawdę nie cierpiał, to poczytałby sobie pisma polityczne Jßngera wydane przez Arcana, ot tak na luzie, w chwilach wolnych od ważnych zajęć, a potem rozważałby je w różnych aspektach, filologicznie depolityzował i literacko estetyzował, snuł nad nimi niespieszną refleksję, oddzielał w nich to, co śmieszne, przestarzałe, politycznie błędne lub głupie, od tego, co nadal inspirujące, przeprowadzałby subtelne dystynkcje, bezinteresownie zaciekawiony starał się dotrzeć do jakiejś intelektualnej substancji, która najprawdopodobniej jest w nich obecna. Tymczasem Michalski, choć deklaruje się jako "demobilizator", wybiera agitacyjno-propagandową praktykę tekstową - niczym (polityczny) kaznodzieja piętnuje i ośmiesza z gazetowej ambony grzechy różnych obłudników, demaskując ich z satysfakcją doświadczonego moralisty.

I chyba swój cel osiąga: pod koniec lektury czytelnik czuje w sobie narastającą nienawiść i pogardę do gro?nego wroga, w tak czarnych barwach odmalowanego, będącego zarazem śmiesznym, niezdarnym grubasem, "Spartaninem w kapciach i z termoforem". Jakaż więc byłaby idealna, wpisana w tekst Michalskiego sytuacja komunikacyjna? Może taka: wypełniona do ostatniego miejsca wrocławska Hala Ludowa przemianowana na Halę Stulecia Czegoś Tam, na mównicy w paradnym cywilnym uniformie Cezary Michalski krzyczący do mikrofonów: "Wollt ihr den totalen Frieden? Czy chcecie powszechnej demobilizacji i depolityzacji? Czy podążycie za mną ku liberalnemu nasyceniu i uspokojeniu?". A sala odpowiada gromkim: "Tak jest, obywatelu redaktorze! Prowad? nas! Prowad?!".

Onieśmielony (aczkolwiek nie zastraszony) hegemonicznym dyskursem redaktora Michalskiego, który władczo wytycza granice debaty i autorytatywnie orzeka, że z politycznej publicystyki i eseistyki Jßngera pożytku żadnego dla nas nie będzie, ośmielam się wyrazić nieśmiałe przypuszczenie, że jednak mówi nam ona coś o świecie, w którym żyjemy, i dostarcza pewnych narzędzi intelektualnych służących do jego zrozumienia.

Jestem całym sercem po stronie Michalskiego, kiedy broni on jednostki, jej autonomii, jej prywatności i niezbywalnego prawa do poszukiwania indywidualnego szczęścia. Ale zadaję "jßngerowskie" pytanie: co ta obrona znaczy, jaki jest jej sens i skuteczność wówczas, gdy demokratyczny liberalizm nie jest pojmowany jako zbiór pobożnych postulatów i szlachetnych haseł, ale jako realna struktura władzy imperialnej, funkcjonująca i ustanawiająca swoje władztwo w skali planetarnej, ogłaszająca ustami swoich propagandystów "koniec historii", czyli swoje wieczne panowanie? Która swoje wartości - jak każde imperium w historii - musi realizować poprzez przemoc i krew ("bomby utorują drogę nowemu, liberalnemu porządkowi wartości)"... Ciekawi mnie, jak "mieszczański liberał" potrafi znieść ten tragiczny paradoks?

Michalski odważnie i szczerze wyznaje czytelnikom, że kocha pokój i nienawidzi wojny (brawo, brawo!), ale - żeby nie być posądzonym o naiwność - dodaje prędko, że hobbesowski suweren słusznie jest zawsze przygotowany do wojny. Jakże to pięknie i miło wygląda na papierze, który zaczerniał sobie Tomasz Hobbes. Nie, nie, takimi frazesami zaczerpniętymi z liberalnych czytanek sprawy się nie załatwi, albowiem prawdziwy suweren-lewiatan cały czas toczy realne wojny, cały czas się zbroi, żeby być jeszcze silniejszym i jeszcze lepiej chronić pokój, coraz bardziej wzmaga swoją czujność, tworząc coraz bardziej rozgałęzione tajne służby i rozwijając coraz bardziej wyrafinowane techniki kontroli i inwigilacji. A wszystko po to, by umożliwić jednostkom spokojne życie i cieszenie się prywatnością. Co, jeśli naprawdę jest tak, że aby zapewnić pokój, trzeba prowadzić wieczną wojnę? Co, jeśli ceną płaconą za "liberalne, mieszczańskie uspokojenie i nasycenie" jednych ludzi jest totalna mobilizacja innych ludzi?

Michalski przeciwstawia jednostkowe szczęście, liberalne mieszczańskie uspokojenie "maniakalnym tęsknotom do politycznej apokalipsy" - wekslując tym samym debatę na boczny, a raczej ślepy tor - podczas gdy naprawdę ważnym problemem jest to, jak jednostkowe szczęście, liberalne mieszczańskie uspokojenie i nasycenie pogodzić z życiem w cieniu straszliwych arsenałów broni zarządzanych przez konkretnych ludzi i konkretne elity władzy. Tu nasza ukochana sfera prywatna, a za ścianą planetarna machina przemocy, tu autonomia jednostki i jej szczęście, a tuż obok spotęgowana wola władzy i gigantyczne potencjały zadawania śmierci. Jaki jest związek pomiędzy jednym i drugim? Co jest warunkiem czego? Jak rozróżnić jasną i ciemną stronę mocy?

I wreszcie, należy zapytać, co mielibyśmy sobie pomyśleć, jeśli okazałoby się, że realny demokratyczny liberalizm (a nie ten ze starych politycznych traktatów) potrafi dokonywać równie - a niekiedy nawet bardziej - intensywnej i efektywnej mobilizacji niż inne systemy polityczne, że cechuje go wynikająca z demokratycznej legitymizacji potężna wola władzy, ekspansji i propagandowego formowania umysłów za pomocą technologiczno-medialnych instrumentów, o jakich nie śniło się dawnym monarchom i dyktatorom?

Michalski kieruje pod adresem Jßngera zarzut, że był wrogiem "liberalnej nowoczesności" skupionej na wolności i szczęściu jednostki, że widział w niej "wizję anachroniczną i przezwyciężoną". Problem w tym, czy czasami nie jest ona rzeczywiście anachronizmem? Oczywiście anachronizmem nie w tym sensie, że tak sobie postanowili jej wrogowie - nietzscheaniści, nihiliści, faszyści, komuniści, konserwatywni rewolucjoniści albo nawet owa tajemnicza grupka z Wrocławia, ale po prostu dlatego, że sama siebie pokonała, że "zazwyciężyła się na śmierć" (hat sich totgesiegt), wyzwalając siły, które ją samą pochłaniają. "Liberalna nowoczesność" zostaje przezwyciężona w wyniku ewolucji społecznej, politycznej, ekonomicznej, technologicznej - to bowiem, co Jßnger określał jako "totalną mobilizację", nie jest dziełem faszystowskich, komunistycznych czy konserwatywno-rewolucyjnych "mobilizatorów", to raczej oni są wytworem "totalnej mobilizacji" jako historycznego procesu, który w żadnym razie się nie zakończył, ale trwa, w jednych sferach słabnąc, a w innych się intensyfikując, i przybiera coraz to nowe formy.

Przywoływane przez Michalskiego "mieszczańskie społeczeństwo jednostek niezmobilizowanych politycznie, ideologicznie i militarnie", którego wrogiem był Jßnger, jest już dzisiaj przyjemną, ideologiczno-psychologiczną fikcją, przestało istnieć, zastąpione nowymi formami władzy imperialnej, pochłonięte przez procesy masowej demokracji, przez planetarne rozwinięcie technologii wojennych. Duża część publicystyki i eseistyki politycznej Jßngera, poczynając od tej wydanej przez Arcana, poprzez "Robotnika", do takich powojennych esejów jak "Maxima-minima: adnotacje do Robotnika", "Przy murze czasu" i "Państwo światowe", stanowi jeden z wariantów rozpoznania owej "liberalnej nowoczesności" opisywanej na przykład jako społeczeństwo spektaklu przez Deborda, implodujące społeczeństwo symulacji przez Baudrillarda, "dromokratyczny" reżim przez Virillia, "warfare-welfare state" przez Rothbarda, państwo terapeutyczne przez Szasza, Imperium przez Hardta i Negriego itp. Kiedy w ten sposób spojrzymy na czasy, w których przyszło nam żyć, okaże się, że "mieszczańscy liberałowie" w typie Michalskiego, podobnie jak dzisiejsi komuniści, faszyści, prawicowi i lewicowi radykałowie, monarchiści, tradycjonaliści, konserwatywni rewolucjoniści, są nieuleczalnymi nostalgikami tęskniącymi za światami, które nieodwołalnie odeszły w przeszłość. 80 lat temu Jßnger wyśmiewał niemieckich konserwatystów tęskniących za upadłym cesarstwem i marzących o powrocie na tron wygnanego cesarza. W przypadku Michalskiego jest jeszcze śmieszniej: byłby on konserwatystą, który nie tęskni za cesarstwem, ponieważ jest przekonany, że cesarz nadal zasiada na tronie! Michalski nie boleje po utracie mieszczańskiego, liberalnego świata (ten ból moglibyśmy podzielić), on nie zauważył, że tego świata już dawno nie ma!

Natomiast za cenny należy uznać jego postulat, by w naszym życiu umysłowym obecna była "cywilna perspektywa" myślenia i analizowania współczesności - ta perspektywa może być poznawczo płodna, tak jak artystycznie płodna była ona w "Pamiętniku z Powstania Warszawskiego" Mirona Białoszewskiego, który Maria Janion zaliczyła niegdyś do "polskiej prozy cywilnej". Oczywiście pod warunkiem, że perspektywa ta nie jest przyjmowana nazbyt selektywnie, bo aż się prosiło, żeby "po cywilnemu" spojrzeć na gościa "Europy" Normana Podhoretza gloryfikującego IV wojnę światową, mobilizującego do walki i nawołującego generałów, by jak najszybciej coś, a raczej kogoś zbombardowali. Z kim cywil-redaktor, cywil-publicysta, cywil-eseista winien się spierać? Z umarłym Jßngerem w jego "militarystycznym" wcieleniu sprzed 80 lat czy z zawodowymi "uzasadniaczami" bombardowań zaludniającymi dziś propagandowe centra władzy światowej? Trzeba bardzo uważać, by "cywilna perspektywa" nie okazała się czasem zwyczajnym wygrażaniem "ich" generałom i grzecznym potakiwaniem "naszym" generałom.

Dodajmy na marginesie, że gdyby chcieć koniecznie odwoływać się do jßngerowskich "mitologicznych" figur, to przecież obok perspektywy "Żołnierza" czy "Robotnika" znajdziemy u niego także postaci "Anarchy" i "Leśnego wędrowca", które są składnikami "perspektywy cywila" w świecie "totalnej mobilizacji" (czyli w naszym świecie), kluczami otwierającymi pewne obszary rzeczywistości - w przeciwieństwie do postaci "Mieszczańskiego Liberała", która prowadzi nas do świata pozorów i fikcji.

Bojowe antyjßngerowskie diatryby Michalskiego świadczą o tym, że nie rozumie on, iż Jßnger nie jest dziś jego wrogiem, ale - przeciwnie - może być sojusznikiem. Dziś żyjemy (i myślimy) "po końcu" - po końcu faszyzmu, po końcu komunizmu, po końcu demokratycznego liberalizmu. Dlatego naszymi sojusznikami w obronie wolności, prywatności, autonomii jednostki są dla nas zarówno Ernst Jßnger i Carl Schmitt, jak i Guy Debord, Michel Foucault, Thomas Szasz, Murray Rothbard, John Gray, Paul Virillio, Hans-Hermann Hoppe, Jean Baudrillard, Zygmunt Bauman, Antonio Negri, Panajotis Kondylis, Giorgio Agamben, Alain de Benoist, Pierre Bourdieu, Noam Chomsky, Józef Mackiewicz, Nicolás Gómez Dávila. Idzie bowiem przede wszystkim o - trochę już dziś zapomnianą - staroświecką wartość, jaką jest dążenie do Prawdy. Nie, do Prawdy też nie, więc dążenie do prawd... I o spełnienie najbardziej elementarnego postulatu sformułowanego przez "grubego Doryjczyka" w jego berlińskiej noweli "Ptolemejczyk": Erkenne die Lage! - rozpoznaj położenie! Żeby rozpoznać nasze położenie, potrzebujemy niszczycieli iluzji i propagandowych samooszustw, dostarczycieli poznawczych instrumentariów ukazujących "do końca" grozę mechanizmów władzy, odsłaniających najskrytsze sprężyny politycznych działań. Potrzebujemy autorów sporządzających bezlitosne, skrajnie realistyczne diagnozy i rozpoznania XX-wiecznej przeszłości i naszej tera?niejszości, ustanawiających ostre polityczno-politologiczne kategorie, które pozwolą nam zrozumieć świat współczesny, znale?ć w nim swoją (duchową) niszę, a może nawet - jeśli się komuś będzie bardzo chciało - tu i ówdzie lekko go poprawić.

Jeśli "perspektywa cywila" ma być duchową postawą i intelektualną pozycją, która nie wynika z tego, że miło jest posiedzieć na werandzie w bujanym fotelu, to trzeba ją dopiero wypracować, przedyskutować, udoskonalić, najlepiej w gronie kilku zaufanych osób. Dlatego serdecznie namawiałbym Cezarego Michalskiego, aby zdezerterował z ideologicznych frontów Wielkiej Europejskiej Wojny Domowej lat 1914 - 1989, aby naprawdę uciekł - by użyć terminologii Petera Sloterdijka - ze świata kopernikańskiej mobilizacji do krainy ptolemejskiej demobilizacji. Tam bezpiecznie zadekowani, usadowieni w wygodnych fotelach będziemy mogli spokojnie pogawędzić, nie przejmując się ani faszyzmem, ani antyfaszyzmem, ani komunizmem, ani antykomunizmem, ani demokratycznym liberalizmem, ani antydemokratycznym antyliberalizmem. Tam unikniemy pokusy mobilizowania innych i wymkniemy się tym, co chcieliby nas mobilizować - mobilizować nasze myśli, nasze słowa, nasze wartości. A co z Ernstem Jßngerem? Dlaczegóż by przy chrupiących rogalikach i kawie ze śmietanką, nie poczytać sobie na głos co smakowitszych kawałków z "Drogen und Rausch"?

Liberalizm iluzji

Czy publicyści z przeszłości mogą nas dziś czegoś nauczyć? Zwłaszcza z przeszłości tak już odległej jak Republika Weimarska. I tak kontrowersyjni jak Ernst Jßnger, ideolog rewolucji konserwatywnej, często oskarżanej o "torowanie drogi" nazizmowi. Czy mogą być naszymi sojusznikami w diagnozowaniu bolączek współczesnej epoki? Trzy tygodnie temu Cezary Michalski poddał na naszych łamach ostrej krytyce publicystykę Jßngera, której wybór opublikowało wydawnictwo Arcana. Według niego "totalna mobilizacja", do której nawołuje Jßnger, wyraża niebezpieczne militarystyczne tęsknoty, jakich liberalne społeczeństwo powinno się pozbyć. Dziś z Michalskim polemizuje Tomasz Gabiś, jeden ze znawców twórczości Jßngera. Jego zdaniem od niemieckiego pisarza i publicysty możemy się dziś wiele nauczyć. I to nie w dziedzinie wojowniczych tęsknot, ale nieuprzedzonej analizy rzeczywistości liberalnego społeczeństwa. To ostatnie już od dawna nie jest bowiem krainą pokoju i wolności. Uczestniczy w grze imperialnej władzy, której mechanizmy stara się jednak usuwać ze świadomości obywateli. Jßnger jest zaś wedle Gabisia pisarzem, który ten fałsz i hipokryzję analizuje po mistrzowsku.

Platforma Obywatelska musi być aktywna w Europie

Krytykowanie Jßngera jako militarysty czy wręcz faszysty nie ma dziś zdaniem Gabisia żadnego sensu. Świadczy jedynie o ideologicznym zacietrzewieniu. "Serdecznie namawiałbym Cezarego Michalskiego, aby zdezerterował z ideologicznych frontów Wielkiej Europejskiej Wojny Domowej lat 1914 - 1989, aby naprawdę uciekł ze świata kopernikańskiej mobilizacji do krainy ptolemejskiej demobilizacji. Tam usadowieni w wygodnych fotelach będziemy mogli spokojnie pogawędzić, nie przejmując się ani faszyzmem, ani antyfaszyzmem, ani komunizmem, ani antykomunizmem, ani demokratycznym liberalizmem, ani antydemokratycznym antyliberalizmem. Tam unikniemy pokusy mobilizowania innych i wymkniemy się tym, co chcieliby nas mobilizować. A co z Ernstem Jßngerem? Dlaczegóż by przy chrupiących rogalikach i kawie ze śmietanką nie poczytać sobie na głos co smakowitszych kawałków z >>Drogen und Rausch<

Tomasz Gabiś, ur. 1955, konserwatywny publicysta, filolog, historyk idei. Znawca twórczości Ernsta Jßngera i pisarzy z kręgu niemieckiej rewolucji konserwatywnej. W latach 80. był działaczem opozycji. W latach 90. jeden ze współzałożycieli Ruchu Polityki Realnej (przekształconego pó?niej w Unię Polityki Realnej). Były redaktor naczelny "postkonserwatywnego" pisma "Stańczyk", członek Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego. Publikuje m.in. w "Nowym Państwie" i "Obywatelu".


TOMASZ GABIŚ historyk idei, publicysta
12 listopad 2007

nadesłał Marduk 

  

Archiwum

Sąd aresztował szefa łódzkiej Izby Skarbowej
sierpień 29, 2002
PAP
MF zniweluje negatywne skutki decyzji S&P oferując mniej papierów
lipiec 31, 2002
PAP
Ekologia a prawda
kwiecień 29, 2003
przesłała Elżbieta
Cyfry numeru PESEL:
październik 17, 2007
Grażyna
Skąd się biorą pieniądze? Film 'Money as Debt'
kwiecień 6, 2007
Rzeczpospolita pomieszana
czerwiec 11, 2007
Olaf Swolkień
Złodziejstwo zinstytucjonalizowane
czerwiec 28, 2005
Baskonia czy Kraj Basków?
styczeń 5, 2005
Mirosław Naleziński
skok
styczeń 18, 2007
Wielu dziennikarzy postępuje nieetycznie
grudzień 2, 2002
http://www.naszdziennik.pl/
John McCain - Wojowniczy Kandydat na Prezydenta USA
marzec 27, 2008
Iwo Cyprian Pogonowski
Poszukiwacze prawdy
czerwiec 30, 2006
Wojciech Łapiński
Izrael użył broni chemicznej w Strefie Gazy
lipiec 14, 2006
Paweł Michał Bartolik.
Dialog z Iranem i likwidacja Gauntanamo?
kwiecień 12, 2008
Iwo Cyprian Pogonowski
Uczcie się czytać między wierszami
kwiecień 19, 2003
Alina
Edelman nawoluje do zamkniecia Radia Maryja za mowienie prawdy o Zydach
kwiecień 6, 2006
Artykul w Gazecie
Fakty powszechnie znane
styczeń 7, 2005
Artur Łoboda
W cieniu niewidzialnego słonia
luty 28, 2009
Iwo Cyprian Pogonowski
Generowanie konfliktów i polityka mediów. Zamiast relacjonować, tworzą własna rzeczywistość
październik 24, 2004
Adam Sandauer
Były rosyjskie, będą amerykańskie - bazy na terenie polski !!!
luty 13, 2003
PAP
więcej ->
 
   


Kontakt

Fundacja Promocji Kultury
Copyright © 2002 - 2025 Polskie Niezależne Media